wtorek, 12 kwietnia 2011

Samotnie w deszczu pod wiatr... / Mike

Regeneracja po maratonie nie powinna chyba tak wyglądać... W ramach rozjazdu postanowiłem pojechać do Wróblewa i z powrotem oczywiście w strefie 1. Strefę trzymałem mimo bardzo mocnego wiatru... tym razem odpuszczę pogodynką bo pewnie już im się czka... Wiatr miał taka siłę że do Wróblewa jechałem 23-25km/h a z powrotem cały czas 50-55km/h w pierwszej strefie! 3/4 treningu w deszczu, ale na całe szczęście nie w ulewie.
P.S.
Pulsometr po wymianie baterii, drobnych pieszczotach i kilku pogróżkach zaczął działać poprawnie:)
Amor zdjęty i gotowy do serwisu jutro jadę go zawieść do Ryby.

Dist 46km, 1h 28min 33sek, spd avg 31.53km/h, asc 70, kcal 952, zmęczenie 1.
Hr avg 141, Hr max 188 ( na początku polar świrował ),

Myśl dnia: W bólu jest tyle przyjemności...
Set dnia:   Essential mix with Paul Rich

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz