niedziela, 17 kwietnia 2011

Nie jest mi dane stanąć na podium... / Mike

Zanim napisze o co chodzi w tytule posta kilka informacji na temat wczorajszego wyścigu.

Razem z Piotrem i Kasią z rana pojechaliśmy do Chodzieży by wystartować w pierwszej edycji Skandia Bike Maratonu 2011. Pogoda była wyśmienita, słaby wiatr, bezchmurne niebo, i ciepło... Rejestracja przebiegła szybko i sprawnie, później makaron, drobne prace przy rowerach, zakładanie numerów startowych, 15min rozgrzewka na pierwszych kilometrach trasy, rozmowa z Piotrem Kurkiem i już ustawialiśmy się w sektorach startowych.

W sektorze startowym.
Niestety z uwagi że mój główny cel na dzień wczorajszy a mianowicie Mistrzostwa Polski Samorządowców w kolarstwie górskim, rozgrywany był na dystansie Mini, mieliśmy z Piotrem inne sektory startowe. A dodatkowo Piotrek startował 5min przed naszym dystansem.

Mam nadzieje że oprócz tego jednego wyścigu nigdy więcej nie wystartuje na dystansie Mini. To jest inny świat, inna czasoprzeszczeń. Nie chce nikogo krytykować bo nie wszyscy muszą mieć hopla na punkcie rowerów jak my ale te trąbki na kierownicy, lusterka, bagażniki, błotniki, i odblaski... jakoś dziwnie się tam czułem.

Choć nie powiem w tej masie turystów było również sporo twarzy które widywałem na innych maratonach i innych dystansach.

Niestety miałem daleki numer startowy 9060 wiec stałem mniej więcej w 3/4 tej masy. Wiedziałem jak wygląda pierwsza połowa trasy, tak więc żeby nie utknąć gdzieś na końcu będę musiał ostro pracować juz w trakcie honorowego startu.

Jak pomyślałem tak zrobiłem ( w końcu strategia zakładała od początku do końca w trupa ). Od startu pełen gaz, rozkręciłem się do 49km/h ( tętno 194 :) maks tego sezonu ), drąc ryja "lewa wolna" przebijałem sie do przodu. Całkiem nieźle mi poszło, zanim pilot zjechał z honorowego startu byłem w czubie gdzieś na 20 pozycji. Potem wjechaliśmy na około 2km asfaltowy podjazd ( nic wielkiego, taki sobie średniaczek ) i wiara zaczęła spływać, mówię ok Mike dawaj do przodu, w połowie podjazdu byłem trzeci. Mowie sobie jest ok, nie spal sie tylko teraz. Skończył sie asfalt i wjechaliśmy w las.

Pierwsza część trasy prowadziła po pagórkowatym terenie obfitującym w liczne podjazdy, po piachu i pozostałościach ścinki ( kto jechał po czymś takim, przeoranym, usłanym licznymi gałęziami to wie jak to jest wkurzające ). Dodatkowe utrudnienie stanowili maruderzy z dystansu Medio których bardzo szybko doszliśmy. Nie dało rady jechać normalnie po ścieżce, więc wymijałem tą masę środkiem, bokami, po krzakach jakiś… a to zabiera niepotrzebnie siły.

Następnie trasa wypłaszczyła się trochę i prowadziła długą prostą. Ci wolniejsi z Medio jechali prawą strona a ja i paru innych kolarzy cięliśmy ich lewa. Fajne uczucie przed tobą sznur zawodników aż okiem sięgnąć a ty ich po prostu mijasz:)

Na tym odcinku straciłem kilka pozycji ale mowie sobie jedz swoje i tak jedziesz dużo powyżej progu, więc nie baw sie w niepotrzebne spawanie ( jak w Murowanej tydzień temu ), i tak ich dojdziesz na podjazdach. I tak sie stało, co prawda nie wszystkich ale większość tych co mnie wyprzedziło na kilku następnych podjazdach minąłem.

Druga połowa dystansu była bardziej techniczna ( zjazdy, strome podjazdy, single-track-i, piach i korzenie ).

Wiedziałem że jadę na maksa swoich możliwości ale czułem sie dobrze, prowadziłem nawet sam cały czas nasz pociąg bo inni nie chcieli pracować. Jeden taki mądrala jak tylko robiło się stromo to atakował tylko po to by na końcu podjazdu sapać jak koń po westernie i spływać na tył grupy, potem na odcinku wzdłuż jeziora prowadzącym wąskim technicznym singletrack-iem krzyczał na prowadzącego” za wolno jedziesz, za wolno jedziesz”, i znowu przyspieszył. Tylko po to by za chwile zwolnić! No normalnie jakiś debil...

Ostatnie kilometry po asfalcie z bocznym wiatrem, cały czas Mike na prowadzeniu a reszta za nim schowana, myśle sobie trudno, jadę przecież w trupa... no i się zaczęło. Najpierw jeden chyc do przodu... dospawałem, przytrzymałem go chwilkę w wysokim tempie i odpuścił... potem następny chyc... znowu to samo... a wszystko dzieje się na podjeździe. Potem poszła dwójka do przodu, na jakieś 4 metry odskoczyli, ok wiec dajemy ostro w pedały. Doszedłem ich i urwałem... i do mety pełen ogień.

Na mecie. Trzeci wśród samorządowców !
Wiem że dystans krótki bo tylko 38km ale cieszy mnie fakt że w końcówce mogłem się pobawić troszkę taktycznie i że jest elastyczność w strefach powyżej progu. Właściwie to wiedziałem że wytrzymałość siłową mam lepsza od pozostałych w moim pociągu więc najlepszą rzeczą jaką mogłem zrobić to ich po prostu zagotować, i to się udało :)


Wynik zadowalający 16 w Open, 6 w M2 i 3 w Mistrzostwach...

... Co do Mistrzostw, przez bałagan organizacyjny nie zostałem wyczytany i nie stanąłem na podium, Ktoś czegoś nie zaznaczył, czegoś w system nie wpisał i za miast mnie na podium stał jakiś inny koleś. Potem po wspólnej akcji z Kasią lista i wynik zostały poprawione, nagrodę otrzymałem... ale nie o to mi chodziło. Miło by było stanąć na tym pierdo... pudle i mieć fotkę z tego na stare lata. Niby nic takiego a jednak smutno...

Z wyniku jestem bardzo zadowolony, uczciwie przepracowałem początek sezonu, pojechałem na maksa moich możliwości i wiem że więcej bym nie zdziałał.

Piotr sorry ale muszę to napisać:

Trasa super, podjazdy, zjazdy, odcinki techniczne... Moim zdaniem najładniejsza na jakiej się ścigałem w Wielkopolsce, porównywalna z nią jest chyba tylko Osieczna.

1h 29min 23sek

Hr avg 178, Hr max 194, dist 38,2km, spd avg 25,6km/h, cad avg 91, asc 395m, kcal 1373, zmęczenie 9

2 komentarze:

  1. Gratlulacje:)
    Ja wczoraj też tętno avg 178!
    Niestety na mini trzeba być z przodu, bo wtedy można utrzymać się z czołówką. Startując z przodu na pewno by lepiej Ci poszło, bo byś nie musiał tej "masy" wyprzedać by tylko dostać się do przodu, a na mini open wygrał nasz kolega - myślę, że spokojnie utrzymałbyś się z nim, Zbyszek dzisiaj z nim startuje we Wrocławiu a ostatnio na XC odstawił go na 4 minuty.

    Zazdroszczę trasy, u mnie też fajnie tylko, że maraton w Dolsku składa się z 40km asfaltów na 60km mega. Startowałem z I sektora i udało się jechać w 20osobowej czołówce i 1 raz w życiu dojechać na metę w czubie:)
    http://www.sportchallenge.cz/pl/vybrat_zavod/vysledky?id_zavod=1102&id_startovne=110202

    średnia na mega 33km/h!
    Pogoda wczoraj świetna była, dziś mam kolarską opaleniznę jak w lecie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No widzie że mieliście sprint w grupie na mecie:) Dzięki za wiare w moje możliwości ale wątpie bym się za waszym kumplem utrzymał. Własciwie to jak teraz o tym myśle to najwięcej straciłem wycinająć maruderów z medio:)

    OdpowiedzUsuń