Wczoraj w ramach dokręcania śruby wykonałem 61km tempówkę w jak przypuszczam 4 i 5 strefie.
Niestety pulsometr odmówił współpracy i nie mam danych z treningu.
Pierwsze 20km miałem pod wiatr reszta to jazda raczej z wiatrem w plecy choć momentami wiało z boku.
Nogi od samego początku bolały i tak zostało do końca treningu. Cały trening starałem się jechać jak najszybciej i w trupa. W okolicach Opalenicy rozkręciłem nogę do 40km/h i tak trzymałem do samego Poznania.
Dawno nie zadałem sobie tyle bólu... cały trening siłowo i na piekących mięśniach. Cieszy mnie niezmiernie że mimo to jestem w stanie przez dłuższy czas utrzymać wysoką intensywność.
W sumie 61 km pokonałem w czasie 1h 39min 00sek ze średnią prędkością 36.77km/h.
Jest to moja życiówka, nigdy wcześniej nie udało się osiągnąć takiej średniej :)
Na koniec 20 min rozjazdu po Poznaniu.
Podsumowując trening naprawdę ciężki i męczący... teraz tydzień regeneracji przed maratonem w Mosinie :)
P.S.
Popołudniu byliśmy u znajomych na grillu i rybach i wiecie co?
Mike złowił rybę... Mike złowił rybę... :) nawet więcej niż jedną :)
Myśl dnia: Ból jest wprost proporcjonalny do prędkości.
Gratuluje średniej prędkości panie Cancelara !
OdpowiedzUsuńMosina Twoja :)
Odnośnie ryb to, widocznie jesteś wędkarzem śródlądowym a nie morskim :) Ale to nic ...
Najważniejsze że jest pierwsza ryba.
Dorsz czy "płotka", jeden pies! ... a może nie:)