środa, 4 maja 2011

Barlinek... / Mike

Trzeci w tym sezonie start mam za sobą. Jednocześnie był to pierwszy cyklu Grand Prix Wielkopolski w Maratonach MTB. Po szybkim i interesującym dojeździe do Barlinka przywitała nas bardzo zimna i wietrzna pogoda, zapowiadał się trudny dzień... Ogarnęliśmy się trochę przy aucie, makaron a la co ja nie wypije śliwowicy ( nie był taki zły Kasia:) ). No i na miejscu zawodów pojawił się redaktor Piotr Kurek... Impreza od razu nabrała tempa, omyłkowo sie z nim przywitałem krzycząc "Dzień dobry Panie Piotrze".
Co zaowocowało pierwszym z kilku wywiadów tego dnia :)

Pierwszy z serii wywiadów tego dnia...
Zimno jak cholera, ale pozytywne nastawienie jest
Walcząc z dreszczami ustawiliśmy się na starcie... Na starcie jak to na starcie liczy się tylko lans...

200% Lansu
Atmosferę dodatkowo ogrzewał niejaki Pan Ryszard męczący wszystkich swoimi tekstami, kiepskimi dowcipami, ale jak zaczął całować swój rower mówiąc;
"... ale cię wczoraj wypieściłem, będziesz grzeczny prawda"
to wymiękłem... kurde lubię tego kolesia:)

Nastąpił start... no start to lekkie nadużycie... należałoby to nazwać ruszyła "Masa Krytyczna". "Start Honorowy trwał 20min, jechaliśmy 10-15km/h, zakłócając przy okazji obchody 3 Maja, przy okazji chciałbym pozdrowić Barliniecki  Związek Niewidomych.

Masa Krytyczna
Po urzekającej rundzie ulicami Barlinka nastąpił ostry start. Na całe szczęście jazda na serio zaczęła się od podjazdu, turyści zaczęli spływać i u góry byliśmy z PIO_TRKIEM w czubie wyścigu. Pierwszy odcinek prowadził single-track-iem uniemożliwiającym wyprzedzanie... utknąłem więc za taką dwójka pod koniec przed zjazdem na asfalt był krótki techniczny podjazd a właściwie nawet nie podjazd coś troszkę większego od progu hamującego. No i o panowie oczywiście co? gleba jeden i drugi. straciłem przez to kontakt z czołówką a następny odcinek prowadził pod wiatr. Na całe szczęście widziałem kilkuosobowy pociąg przed sobą i postanowiłem spokojnie nie podcinając nogi spróbować do niego dojechać. I ty trasa po raz kolejny była dla mnie łaskawa bo parę kilometrów dalej zaczęła się seria długich, piaszczystych podjazdów co znacznie ułatwiło spawanie. Najpierw dogoniłem pociąg potem przesunąłem się na czoło. Co było mądrym posunięciem zwłaszcza na fakt że jak się później okazało kolejne 20 km wiodło pod wiatr i w większości brukami. zapieprzać 40 km/h po płaskim po bruku i pod 50 km/h na zjazdach jest niesamowitym doznaniem. Jak tak teraz sobie pomyśle to gleba tam oznaczała by spore kłopoty.

Patrzę po numerach i okazuje się że wszyscy jadą Mega. Myślę sobie ok Mike niech na ciebie pracują i szarpią... Więc jazda wyglądała mniej więcej tak. Płasko lub z górki Oni rozkręcają do 40 km/h, piach i pod górkę ja sobie jadę swoje i czekam na nich u góry... trochę to dziwne było ale nie chciałem zostać sam. Niestety trafił się taki jeden podjazd bardziej stromy i troszkę dłuższy i nie było juz na kogo czekać. Ok wiec jestem sam... skoro tak to jadę swoje a tego dnia miałem co jechać. po tygodniu regeneracji noga podawała jak ta lala... Pulsometr co prawda znowu nie działał ale czułem że nie przekraczam progu:)

Jakieś 100 m za pierwszym bufetem szlak trafił mój bukłak na picie... Tak wiec praktycznie do mety jechałem bez picia. Na całe szczśscie pod koniec doszedł mnie PIO_TREK i poratował woda, ale na harce było już wtedy za późno...

Wracając do przebiegu wyścigu. Na 30 kilometrze miły pan Policjant poinformował mnie że mam 6 minut starty do prowadzącego i jestem w pierwszej 15. Całkiem całkiem... Na 45 kilometrze rozjazd Mega Giga. Ja w lewo na Giga i się zaczęło...

Brak napoju zaczął zbierać swoje żniwo, mięśnie zaczęły boleć jak jasna cholera, zrobiło mi się słabo i dostałem przykurczy... Wiec priorytety lekko się zmieniły. Zamiast dawaj dawaj nie przestawaj, myślałem tylko o tym by dociągnąć do mety. W międzyczasie wyprzedził mnie PIO_TREK odstąpił wodę i pomknął do przodu. Jest facet w formie na 13 kilometrów do mety dołożył mi 3.5 minuty. GRATULUJE :)
Tak Trzymać!!!!

Dotarłem do mety zmęczony, klejący sęe od napoju, brudny ale zadowolony. Gdy dowiedziałem się jaki wynik udało mi się osiągnąć, to banan był jeszcze większy.

1km do mety

Ostatni zjazd
19 Open i 9 w Elicie, jak dla mnie to ok :)

Trasa cudowna, wymagająca technicznie i siłowo do tego długie i szybkie zjazdy, single-tracki i piękne widoki. Ładniejsza nawet od tej w Chodzieży.

Kolejny wywiad

I kolejny... Tym razem PIO_TREK
Po pierwszych trzech startach pora na wnioski:

1. Mam bardzo dobry start i pierwszą połowę dystansu.
2. Jednak końcówka wyścigu nie jest moją mocną stroną.
3. Z wyłączeniem ścisłej czołówki na podjazdach i trudnych odcinkach radze sobie lepiej niż pozostali.
4. Męczy mnie szarpane tempo.

Wiadomo jakie są moje słabości,  teraz pozostaje popracować nad nimi.

1 komentarz: