piątek, 13 maja 2011

Dzień 106 / PIO_TREK

W niedzielę razem z Mike-m i Zbyszkiem startujemy w Kaczmarek Electric MTB w Sulechowie, dlatego na czwartek zaplanowany miałem ostatni trening. Mike wczoraj rano rowerem szosowym pojechał z Szamotuł do Mierzęcina ( 110 km ), a ja żeby wyrównać szanse i nie byc bardziej wypoczętym w Sulechowie :) wskoczyłem na "Mariana" ( bo w Treku 1000, znowu coś tylne koło nie domaga )
i wyruszyłem w "równie" długą trasę;

Szamotuły - Jastrowo - Rudki - Ostroróg - Wielonek - Zajączkowo - Psarskie - Gnuszyn - Białokosz - Łężeczki - Łężce - Lutomek - Lubosz - Pniewy - Chełmno - Duszniki - Młynkowo - Grzebienisko - Ceradz Dolny - Jankowice - Lusówko - Lusowo - Sady - Rogierówko - Kiekrz - Rokietnica - Roztworowo - Żydowo - Przecław - Pamiatkowo - Baborówko - Kępa - Szamotuły

Początek trasy to jazda polami i drogami leśnymi "Szlakiem Stu Jezior" do Zajączkowa ...
Droga przy Leśniczówce Klemensowo.
... później jazda asfaltem do Łężec ...



... po drodze lekko zboczyłem z trasy i zrobiłem zdjęcie nad jeziorem w Białokoszu ...



W Łężcach skręciłem za stodołą i zjechałem do stawów hodowlanych, a następnie wykonałem długi podjazd szutrowy z powrotem do Łężec.
Przy sklepie zatrzymałem się na bufet ( napój Isostar + baton ) oraz napełnienie bidonów
( woda + 0,5 Coca-cola ).
Kolejne kilometry to dojazd asfaltem do Mc Donald's w Pniewach i przystanek z bufetem ( picie + baton ) oraz ustalenie dalszej trasy.
Dalej drogami asfaltowymi dojechałem do Lusowa gdzie wstąpiłem do Chrzestnej na kawę, niestety jej nie zastałem i zatrzymałem się na kolejny bufet ( picie + żel ) przy sklepie w Lusowie.

Kościół w Lusowie
Skorzystałem więc z oferty miejscowego Mini-Marketu i napełniłem bidony ( 0,5 coca-cola + woda ).
Z Lusowa dojechałem do Sadów gdzie musiałem zatrzymać się na sikanie, a że akurat nie było gdzie oprzeć roweru więc postawiłem go w krzakach. I będzie to miało swoje dalsze konsekwencje ... :)
Z Sadów drogami asfaltowymi dojechałem do Przecławia, gdzie poczułem że pod tyłkiem robi mi się miękko i nie oznaczało to wcale kupki :) Okazało się że zatrzymując się w Sadach wstawiłem rower nie w krzaki a w ciernie i przebiłem oponę kolcem. Na szczęście powietrze schodziło powoli, więc dopompowałem oponę i ruszyłem dalej. Następny przystanek na dopompowanie zrobiłem przed Kępą i dojechałem fuksem do domu.
Jak się później okazało przebiłem także przednią oponę, ale powietrze zeszło dopiero po jakimś czasie w garażu.

P.S.
Pokonałem wczoraj na rowerze MTB bardzo długi dystans i po dojeździe domu nie czułem się skrajnie wyczerpany tylko lekko zmęczony :)
A dwa lata temu pokonując z Mike-m 160 km na rowerach szosowych dojechaliśmy do domu skrajnie wyczerpani ! Powiedzieliśmy sobie wtedy; NIGDY WIĘCEJ !
Mogę więc z dumą powiedzieć że po naszym blamażu na "Michałkach 2009", wzięliśmy się za siebie i widać tego efekty w tym roku. Wytrzymałość, szybkość i kondycja ogólna wzrosły. Jesteśmy mocniejsi :)
Nie spoczywamy jednak na laurach, bo równamy do najlepszych ... Bracia "W"
Dużo jest jeszcze do poprawienia, ale cieszymy się już z tego co już udało nam się osiągnąć.
Do poprawienia pozostał: carbon w sprzęcie, suplementacja, waga własna ! ŻARTOWAŁEM :)

W sumie pokonałem 141,19 km w czasie 4h 53min ze średnią prędkością 28,89 km/h ,
HR śr 138 , HR max 164 , Spalone kalorie: 3642 kcal
Temp; 26 °C , Wiatr ; 10 km/h ,

1 komentarz:

  1. Gratuluje dystansu i średniej... juz się boje co będzie w Sulechowie.

    OdpowiedzUsuń