Po pracy i obiedzie postanowiłem wyruszyć w REJS rowerowy. Żonka jednak zmieniła moje plany i z ostrego treningu wyszła wycieczka krajoznawcza :) Obraliśmy trasę i w drogę; jeziorka Kamińsko - Okoniec i dalej przez lasy do domu. Dojechaliśmy do jeziora Kamińsko niestety ze względu na dosyć późną porę, nie bylibyśmy w stanie postać tam kilka minut. Komary i meszki zjadłyby nas żywcem. Wyruszyliśmy dalej. Zapomniałem jednak nadmienić, że ja jechałem na rowerze Eweliny z Jankiem w siodełku, a Ewelina na starej holenderskiej "kozie", którą kupiłem w Czacz-u ( lekko gejowskiej jak to określił Mike ).
Na moim Trek-u pozwoliłem jechać młodszej ode mnie Cioci Ani :).
Wszystko było ok, do momentu gdy postanowiłem ścigać się z Anią. No i uszkodziłem łańcuch :(
( przy Eweliny rowerze - na cale szczescie )
Na spacerze rowerowym spędziliśmy 48 minut, spalonych kalorii nie liczylem bo .... nie warto :)
Niemniej jednak było całkiem przyjemnie.
I to się nazywa właściwa regeneracja !
OdpowiedzUsuńWprawdzie nie jest to odpoczynek z żona sąsiada ale zaliczam :)
Pio_trek ty KreDko przeciesz na blogu Tomek o regeneracji z żoną sąsiada nie napisze... Ale regeneracja pierwsza klasa tylko jak do jasnej cholery można jazde na rowerze nazwać Rejsem... przecież to nawet głupio brzmi:)
OdpowiedzUsuń... a może napisze :)
OdpowiedzUsuńTomek ma duże jaja, a ja mam małe jaja,
więc mówią na mnie;
FACET Z IKRĄ :) :) :)