Wyruszyliśmy w czwartek po pracy, humory dopisywały, i w aucie się działo. A to PIO_TREK coś tam dociął Tomkowi, a to ja coś dorzuciłem. Potem mały rewanż ze strony Tomka i tak aż nad morze.
Po emocjonującej podróży sportową wersją Forda Focusa, o onieśmielającej pojemności 1.6 i wduszającej w fotele mocy, dotarliśmy do Darłowa.
( pochylanie się pasażerów przy wyprzedzaniu pomaga, a jak do tego wyłączyć jeszcze klimę, to aż trudno nad kierownicą zapanować :) )
Na miejscu wrzuciliśmy tobołki do pokoi, no i w "miasto". Trzeba w końcu jakieś rybki zjeść ...
Nad morzem, jak to nad morzem. W knajpach nie ma ryb !!!! Jak w miejscowości nad morskiej może nie być w restauracji ryb? To tak jak by w Zakopanym nie było Oscypków.
Kompletnie bez sensu. to tak jak być pięć lat po ślubie!
Wieczór upłynął nam na romantycznym wykręcaniu barku Mike-a przez Pio_trka.
Dziękuje za to doznanie Braciszku, jeszcze teraz mnie boli ... Choć i tak nie mogę narzekać, bo ostatnio po tego typu czułościach miałem popękane żebra :)
Po kilku godzinnym śnie, przyszedł czas na rozpoczęcie naszej wielkiej morskiej przygody.
Wchodzimy na kuter, a tam co? Twarze osrane ze strachu, twarze, żeby tylko nie bujało, żeby morze było spokojne, żeby nie padało... i takie tam. A Mike na to; "Co ma być to będzie!"
Jakby na morzu nie miało bujać, to tak by je tak produkowali! Poza tym nie ma złej pogody, są tylko źle ubrani ludzie!
Tak więc wyruszyliśmy w morze... rejs upływał bardzo przyjemnie, mimo wiatru i chłodu.
Sama technika łowienia dorszy jest banalnie prosta. Wrzucasz hak do wody, czekasz aż opadnie na dno i po prostu podrywasz wędkę do góry... cała filozofia ... :)
... ale trzeba jeszcze mieć to coś! A ja widocznie tego czegoś nie mam, bo przez sześć godzin łowienia, nie złapałem nawet najmniejszej rybki. Wszyscy wyciągali dorsze, jeden za drugim tylko Mike jak jakiś dureń machał i machał i nic nie wymachał ...
Pierwsza rybka złowiona przez Pio_trka. |
Załoga tego kutra to byli naprawdę mili ludzie, chętni do pomocy i doradzenia co i jak ...
( mnie oczywiście nie musieli doradzać, bo nie było co i jak :) )
Po powrocie do portu, obiadek, zakupy na drogę powrotną i z powrotem do Wielkopolski ...
Wyjazd udany w 200%. Tomek jako organizator spisał się świetnie, wszystko było załatwione, zaplanowane i dopięte na ostatni guzik.
Dziękuje Tomaszu za wszystko, na pewno jeszcze nie raz pojedziemy na DORSZE.
Bawiłem się wyśmienicie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz