środa, 11 maja 2011

Dzień 105 / PIO_TREK

Wspólnie z Mike-m wyruszyliśmy na popołudniowy trening pod kryptonimem "bez podcinania nóg" :)
W związku z tym miał być to trening krótki i w miarę spokojny.  Mike wymyślił trasę:

Szamotuły - Szczuczyn - Twardowo - Obrzycko - Stobnicko - ..............................- Stobnicko - Obrzycko - Brączewo - Jaryszewo - Ameryka - Twardowo - Szczuczyn - Szamotuły

Do Obrzycka jechaliśmy spokojnie i chyba z wiatrem, bo na liczniku prędkość oscylowała w granicach
30 km/h po piaszczystym podłożu. Mike z przodu, a ja z tyłu "próbowałem" utrzymać tempo.
Gdy dojechaliśmy do Stobnicka najpierw podjechaliśmy leśną "ściankę" po której nastąpił krótki interwał.
Przez kolejne kilometry asfaltem dojechaliśmy do Stobnicy, gdzie Mike wjechał w las i tam moja znajomość trasy, stron świata, pór dnia i roku się skończyła :) Jeździliśmy po lesie góra-dół, góra-dół, gór-dół.... cudowny męczący interwał. Z technika u mnie nie najlepiej ale jakoś dawałem radę, momentami tętno było wysokie, ale wbrew obawom faktycznie dzisiaj "nóg nie podcieliśmy" :)
Po interwałach wyjechaliśmy ponownie na asfalt koło Stobnicka by wrócić do Obrzycka.
Za Obrzyckiem piękny krótki singiel-track lasem wzdłuż Warty.
Kolejne kilometry pokonaliśmy asfaltowa drogą dojeżdżając do Ameryki, po drodze wykonując "sprinterską tempówkę" doganiając klienta na "rowerze" przed określonym znakiem drogowym. Mike finiszował jako pierwszy.
Aha! Po finiszu, ale jeszcze przed Ameryką, na moście w Brączewie zatrzymaliśmy się na krótki bufet
( baton + isostar ) i szybciutko musieliśmy ruszać dalej bo meszki zjadły by nas żywcem !
Z Ameryki piachami dojechaliśmy do Twardowa, gdzie wjechaliśmy na asfalt i rozpoczęliśmy spokojny rozjazd przez Szczuczyn i ulice Szamotuł do Restauracji "Maryna", gdzie po raz kolejny miałem skrzywić/złamać mój "kręgosłup moralny" pijąc piwo "na rowerze". Na szczęście okazało się że szefa knajpy
( Bajera ), nie ma już w pracy i nie wypijemy z nim browarka. Czyli mój "kręgosłup moralny" tym razem ocalał, a my rozjechaliśmy się do domów.

P.S.
To był wspaniały trening z wieloma wątkami treningowymi i ciekawymi braterskimi rozmowami. Mimo że na początku nie byłem zbyt rozmowny, to na końcu było już znacznie lepiej ... Kurcze o czym my rozmawiamy na rowerze :) :) Niestety nie mogę o tym napisać, bo to nasze braterskie "wewnętrzne" rozmowy.
Przepraszam za brak zdjęć z tego treningu ,ale nie mieliśmy do tego głowy. W każdym razie ja nie miałem...

W sumie pokonałem 54,04 km w czasie 2h 13min ze średnią prędkością 24,35 km/h ,
HR śr 142 , HR max 176 , Spalone kalorie: 1644 kcal
Temp; 26 °C , Wiatr ; 6 km/h ,

1 komentarz:

  1. Co To znaczy "próbowałem" itrzymać tempo? jechałes na kole zaraz za mną! Starczy juz tej gry taktycznej... przyznaj że jesteś w formie!

    OdpowiedzUsuń