wtorek, 3 maja 2011

Dzień 99 / Grand Prix Wielkopolski MTB - Prolog w Barlinku / PIO_TREK

Wspólnie z Mike-m, Kasią i Anią pojechaliśmy wcześnie rano (wyjazd 6.30) do Barlinka na pierwszy maraton MTB z serii; Grand Prix Wielkopolski MTB. Niestety termometr w samochodzie pokazywał tylko 4 st. C. co potwierdzało wcześniejsze prognozy, i zapowiadało zimny maraton.
Dojazd przebiegł szybko, sprawnie i około godziny ósmej byliśmy na miejscu, jeszcze przed otwarciem biura zawodów. Chwile później, tuż po jego otwarciu zarejestrowaliśmy się jako pierwsi na dystansie Giga (otrzymując odpowiednio numery startowe; 201 - PIO_TREK, 202 - Mike). Następnie udaliśmy się z powrotem do samochodu by spożyć makaron Kasi ( wersja - after Śliwowica :) ).
Dostarczył wszystkich potrzebnych składników, ale nie smakował za niczym. Wszyscy jednak wiedzieliśmy, czym jest to spowodowane i nie mieliśmy pretensji :) Nasyceni węglowodanami, złożyliśmy rowery, przebraliśmy się w stroje wyścigowe ( wersja półkrótka-cieplejsza ) i pojechaliśmy się rozgrzać przed startem. Niestety dość niska temperatura i zimny wiatr uniemożliwiły rozgrzewkę i powodowały jeszcze większe wychłodzenie organizmu. Dlatego też przerwaliśmy ją , wróciliśmy na start i czekaliśmy spokojnie na początek maratonu.

Wychłodzony przed startem.
Bracia ...
Sygnał rozpoczęcia wyścigu padł o godzinie jedenastej i rozpoczęła się runda rozjazdowa pt. "Niekończąca się opowieść". Trwała ona około 15-20 minut i przebiegała chyba wszystkimi ulicami "centrum" Barlinka kończąc się długim podjazdem, który przeprowadził pierwszą skuteczną selekcję.
Zwyczajowo po starcie starałem się jechać dość mocno, jednocześnie się nie zajeżdżając.
Pierwsza część maratonu do rozjazdu mega/giga była mocno interwałowa i straciłem na niej nieco czasu "szafując" siłami.
Mike jak zwykle zaczął bardzo mocno i pognał do przodu. Zresztą On dużo lepiej ode mnie radzi sobie "zaraz po starcie" i szybko przebija się do przodu, kiedy ja zawsze utknę za jakimś pociągiem lub po prostu nie potrafię jechać aż tak szybko zaraz po starcie. Dobre tempo złapałem, gdy dobiegała do końca druga godzina wyścigu, wtedy też trasa zmieniła się z interwałowej w bardziej płaską i zacząłem doganiać kolejnych rywali. W pewnym momencie dojechałem do Mike-a, myślałem że "trafił" go kryzys i chciałem mu pomóc, ciągnąc go za sobą lub dając zmiany. Niestety okazało się że jechał "z pustym bakiem", czyli bez picia. Uszkodził bukłak w trakcie wyścigu i niestety całe picie wyjechało mu na ciało i rower. Na szczęście przed startem kupiłem butelkę wody nie gazowanej i mogłem go nią podratować. Po czym Mike powiedział bym się nie przejmował i jechał dalej swoje.
Pozostawienie brata  przyszło mi z trudem, ale jednak ruszyłem do przodu.
Utrzymując dobre tempo, dojechałem do stromego zjazdu, który przejechałem wcześniej w trakcie rozjazdu mega/giga. Tym razem jednak zjechałem i skręciłem w prawo kierując się prosto do mety.

Ostatni stromy zjazd i meta :)
Do mety dotarłem po pokonaniu 72,45 km z czasem 3h 6min 46sek
Uzyskując 15 lokatę !!! w kategorii Open i 5 lokatę !!! w kategorii Masters I na dystansie Giga.
Jest to mój najlepszy wynik w dotychczasowych startach i bardzo się z niego cieszę :)
Chwilę po mnie na metę dotarł Mike.
Po zawodach nastąpiło mycie i przebieranie przy samochodzie, oraz posiłek regeneracyjny od organizatora (bardzo pyszny), a także zasłużone browarki dla strudzonych zawodników.
Wyczerpani i wychodzeni czekaliśmy na dekorację zawodników oraz tombolę.
Po cichu liczyłem na "dekorację", ponieważ w zeszłym roku w Suchym Lesie, dekorowanych było sześciu zawodników z każdej kategorii. Niestety tym razem dekorowano zwyczajowo tylko trzech zawodników i obszedłem się smakiem. Żartobliwie mogę to podsumować tytułem posta Mike-a z Chodzieży;
"Nie jest mi dane stanąć przy podium" :)
Mimo wszystko i tak byłem zadowolony, tym bardziej że w "Tomboli" udało mi się wygrać profesjonalny zestaw środków do pielęgnacji samochodu.
( Typowa nagroda dla kolarza, ale i tak się przyda. "Marian" będzie błyszczał :) ).
Mike standardowo też wygrał nagrodę i był przy tym najdłużej wyczytywany przez samego Piotra Kurka :) Jest to jednak historia na odrębny post ... :)

Podsumowując...
Barlinek to bardzo ładnie położone miasto i przepiękna okolica. Na pewno wrócimy tu kiedyś z Mike-m wraz z naszymi "dziewczynami" (czyt. żonami ) i rowerami.
Organizacja, zabezpieczenie maratonu oraz oznaczenie trasy bardzo dobre.
Mimo obaw i strachu po maratonie w Chodzieży, ten maraton przejechałem bezpiecznie, w całości i nie uszkadzając "Mariana", a przy tym osiągając bardzo dobry wynik po równej i "mądrej" jeździe.
Minusem tego maratonu, była niska temperatura skutecznie wychładzająca atmosferę i radość z osiągniętych wyników. Trudno nie można mieć wszystkiego...

MIKE! BRACISZKU! BARDZO CIĘ PODZIWIAM!
UKOŃCZYŁEŚ DYSTANS GIGA NA BARDZO DOBREJ POZYCJI, JADĄC BEZ PICIA !
DOBRY KOŃ TO I W BŁOCIE UCIĄGNIE, A DOBRY WIELBŁĄD I BEZ WODY POJEDZIE !
GRATULACJE!
GDYBY NIE TO, BYŁO BY PUDŁO! TY MÓW CO CHCESZ,  JA TO WIEM! :)


1.
W sumie pokonałem 72,45 km w czasie 3h 6min ze średnią prędkością 22,44 km/h ,
HR śr 162, HR max 181 , Spalone kalorie: 2713 kcal


2.
Trochę "numerologii"  na pamiątkę po rozmowach przed maratonem :)
Ania - 3 , PIO_TREK - 4 , Kasia - 5 , Mike - 6
3 + 6 = 9 , 4 + 5 = 9 , 9 + 9 = 18 --> 1 + 8 = 9

3.
Nigdy już nie wejdę w żaden układ z kobietami. To zabiera radość zwycięstwa!
Nie mam już żalu, ale zapamiętam!

2 komentarze:

  1. Hej na podium jeszcze pewnie nie raz staniesz! Miło że we mnie wierzysz ale widziałem na jakiej predkości mnie mijałeś... Nalezy znać swoje miejsce w szeregu:)

    OdpowiedzUsuń
  2. uważam, że makaron był pyszny :)

    OdpowiedzUsuń