Wczoraj wspólnie z Kasią i Mike-m pojechaliśmy do Gniezna na druga edycję
Grand Prix Wielkopolski MTB, która przy okazji stanowiła też Mistrzostwa Wielkopolski w Maratonie MTB.
Z Szamotuł wyjechaliśmy około godziny 7.30 by w Gnieźnie zameldować się o godzinie 8.30.
Samochód zostawiliśmy na strzeżonym parkingu, gdzie opłata parkingowa ( 5zł ), stanowiła jednocześnie składkę na renowacje gnieźnieńskiej katedry.
Od razu udaliśmy się do biura zawodów zlokalizowanego na gnieźnieńskim rynku. Panie obsługujące biuro były już lekko zagubione, gdy obsługiwały kilka osób. Nie wyobrażam sobie co działo się tam gdy ilość osób znacząco wzrosła. Niestety zapowiadało to przyszłe kłopoty organizatora ...
Z numerem "348" i żetonem na posiłek ( bez gadżetów :( ) wróciliśmy do samochodu gdzie nastąpiło;
składanie rowerów, ubieranie strojów, napełnianie bidonów itp. Przygotowani do startu, usiedliśmy i posililiśmy się pysznym makaronem przygotowanym przez nieobecną Anię.
Nasyceni węglowodanami udaliśmy się na rynek by poczuć atmosferę zawodów ...
Słonce świeciło pełnym blaskiem i temperatura rosła z każdą minutą, dlatego też schowaliśmy się w cieniu okolicznych kamienic. W tym miejscu muszę zaznaczyć że w Gnieźnie byłem pierwszy raz, a wygląd i atmosfera tego miasta bardzo mnie zachwyciły. Urokliwe kamienice, ogródki piwne i płynąca z nich klimatyczna muzyka, sympatyczni uśmiechnięci ludzie ( np.starsza pani która podrywała Mike-a ). Wszystko to budowało cudowną atmosferę tego dnia ...
Pół godziny przed startem stwierdziliśmy z Mike że chociaż nasze organizmy mają już optymalną temperaturę ( temperatura powietrza 24 st. C. o godz 10.00 ), to wypadało by rozruszać trochę nogi.
Wskoczyliśmy na rumaki i pięknym deptakiem wzdłuż ogródków piwnych pojechaliśmy na rozgrzewkę w czasie której przez przypadek dojechaliśmy do Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej w Gnieźnie, która przydała nam się w późniejszym czasie ...
Rozgrzani ustawiliśmy się na linii startu. Skwar był duży, a na środku rynku brakowało cienia. Do tego organizator opóźnił start o piętnaście minut, wiec czekało nas półgodziny stania w upale. Uratowała nas niezastąpiona Kasia, przynosząc wodę, żebyśmy nie musieli opróżniać bidonów przygotowanych na maraton.
|
Tuż przed startem ... "Będę miał na Ciebie oko! Mike" :) |
Humory na starcie dopisywały, byliśmy uśmiechnięci i wyluzowani. Atmosferę swoimi tekstami umilał niezastąpiony Pan Ryszard ( Team Rowery Rybczyńscy ), oraz widok wielu osób bardzo ciekawie wystylizowanych jak na maraton MTB. Na przykład "kark" w koszulce na naramkach ze złotym łańcuchem na szyi. Nie zapomniany widok :)
Około godziny 11.15 nastąpił start i ruszyliśmy ulicami Gniezna ...
|
Runda rozjazdowa. Na czele Lonka, Swaty i Wojtek ( 536 ) |
Runda rozjazdowa tym razem poszła mi bardzo dobrze cały czas jechałem zaraz za czołówką, nie popełniając błędów i nie tracąc pozycji. Dopiero po wyjeździe z miasta gdy tempo najlepszych i Mike-a znacząco wzrosło, odpuściłem żeby się nie zajechać i zacząłem jechać swoim tempem ...
Jak zwykle pierwsza godzina to łapanie właściwego rytmu ...
Ze wzgledu na panujacy upał cały czas pilnowałem żeby odpowiednio nawadniać organizm. Isostar piłem co piętnaście minut, a żele łykałem co czterdzieści minut, korzystając także z picia na bufetach.
Trasa maratonu była momentami piaszczysta, co przeszkadzało zwłaszcza na zakrętach gdzie moje opony Geax Gato zupełnie nie trzymały. Często prawie musiałem podeprzeć się nogą, a raz zaliczyłem lekką glebę.
Urokliwym miejscem na trasie był trawers stanowiący single-track wzdłuż linii jeziora na którym nie brakowało błota i śliskich korzeni. Maraton przebiegał w tym miejscy dwa razy i raz skleiłem tam podparty upadek. Z kolei w innym miejscu trasy na szutrowym zjeździe zgubiłem bidon i musiałem się wrócić, bo nie mogłem sobie pozwolić na utratę picia.
W połowie trasy zacząłem łapać swój rytm i jak zwykle spotkałem Magdalenę Hałajczak jadącą za innym zawodnikiem. Chwilę jechałem z nimi łapiąc oddech, ale stwierdziłem że mogę jechać szybciej i przyspieszyłem. Wtedy na koło usiadła mi pani Magdalena, a drugi zawodnik został w tyle ...
|
Magdalena Hałajczak i PIO_TREK |
Dalej cały czas jechałem z przodu, a w/w zawodniczka siedziała mi na kole nie dając zmian co trochę mnie zniesmaczyło. Na którymś podjeździe udało mi się ją urwać i pokonując kolejne kilometry powiększałem tylko przewagę. Ostatnia część trasy prowadziła urokliwymi ulicami miasta Gniezna ...
|
Ostatni podjazd i meta. Oddycham już rękawami ...
|
... na mecie znajdowały się dwie dmuchane bramy przez które należało przejechać, a ja zatrzymałem się po pierwszej sądząc że zakończyłem już maraton. Na szczęście w porę się połapałem i przejechałem także drugą bramę, tracąc niestety w ten sposób kilkadziesiąt sekund :)
Na mecie pojawiłem się po pokonaniu 70,76 km z czasem 2h 47min 27sek i prędkością średnią 24,93 km/h.
Niestety nie mogę w tym momencie podać miejsca jakie zająłem ponieważ organizatorowi posypały się wyniki i oprócz czołówki nikt nie wie jaką pozycję zajął :(
Mike przyjechał około czterech minut przede mną , co jest jego kolejnym bardzo dobrym wynikiem.
Myślę że zajął bardzo wysokie miejsce ! Czas pokaże ...
Ja cały maraton przejechałem optymalnie, nic więcej bym wczoraj nie ugrał. Z wyniku jestem bardzo zadowolony.
Na całej trasie pilnowałem tętna, a było ono wczoraj wyższe niż zwykle. Wpływ na to mieć mogła wysoka temperatura powietrza i dłuższy niż zwykle odpoczynek przed maratonem, albo nadmorski jod który łykałem w trakcie wyprawy na dorsze :)
Oprócz drobnych błędów ( bez konsekwencji ) całą trasę przejechałem bardzo dobrze. Piłem i jadłem regularnie co na pewno także miało wpływ na wynik. "Marian" spisał się znakomicie i działał jak należy, muszę tylko zmienić mu obuwie bo obecne nie nadaje się na piasek.
|
Po maratonie z Katedrą Gnieźnieńską w tle ... |
Po ukończeniu maratonu, wspólnie z Mike-m i Kasią usiedliśmy na ławeczce w cieniu. Opijanie dobrego wyniku rozpoczęliśmy od coca-coli, uzupełniając niedobory cukru w organizmie.
Regenerując siły opowiadaliśmy sobie o wrażeniach i przygodach z trasy ...
|
"Po maratonowych" wspomnień czar... :) |
Gdy już odpoczęliśmy trochę poszliśmy wykapać się do okolicznej "fontanny". Szkoda że zapomnieliśmy uwiecznić to na zdjęciu, bo był to niezapomniany widok i ciekawe przeżycie :)
Czyści i "pachnący" poszliśmy do samochodu zjeść nasz makaron, bo organizator jako posiłek regeneracyjny po maratonie serwował smażoną kiełbasę ???
Najedzeni wróciliśmy na rynek gdzie odbywała się tombola. Trochę nas to zaskoczyło, bo zazwyczaj losowanie nagród odbywa się po dekoracji najlepszych zawodników. Niestety wyniki maratonu się posypały, organizator walczył o ich odzyskanie, a tombola miała umilić czas oczekującym na wyniki ...
Po zakończonym losowaniu wyników nie było nadal, i zapowiedziano że być może będą na godzinę osiemnastą ..., a my postanowiliśmy wykorzystać ten czas.
Poszliśmy na spacer do znalezionej przed maratonem JRG w Gnieźnie. Po dotarciu na miejsce poprosiliśmy strażaków, a oni pozwolili nam umyć nasze rowery. Organizator maratonu niestety tego nam nie zapewnił.
( Koledzy strażacy z Gniezna. Dziękujemy Wam za okazaną pomoc !!! ).
Z czystymi rumakami wróciliśmy na rynek, usiedliśmy w cieniu na schodach i czekaliśmy na ogłoszenie wyników. Atmosfera tego miejsca była cudowna, siedzieliśmy rozmawialiśmy i smakowaliśmy browarki. Wkrótce okazało się że wyników jednak w tym dniu nie będzie :(
|
W cieniu lipy pod kasztanem ... |
My jednak nadal siedzieliśmy na rynku, cieszyliśmy się chwilą, i nie mieliśmy najmniejszej ochoty wracać do domu :)
|
Urok gnieźnieńskiego rynku ... |
Wszystko co dobre kiedyś ma swój koniec. Wiec po "jakimś" zadowoleni i uśmiechnięci wyruszyliśmy w drogę powrotną do domu, w trakcie której także nie brakowało atrakcji ...O nich jednak nie mogę już napisać.
Być może w osobnym poście pojawi się opowieść o osobie, która miała znaczący wpływ na cudowną atmosferę i nie zapomniane wrażenia z gnieźnieńskiego maratonu ???
P.S.
W sumie pokonałem 70,67 km w czasie 2h 48min ze średnią prędkością 24,93 km/h ,
HR śr 169 , HR max 179 , Spalone kalorie: 2617 kcal
Temp; 25 °C , Wiatr ; 6 km/h