Dziś ruszyliśmy nasze zadki z hotelu. Nareszcie !!!! Rano po śniadaniu pożyczyliśmy samochód..
No samochód to drobne nadużycie, pożyczyliśmy resoraka. Hunday Atos bo o nim mowa.
Zapomniałem już że można takie małe auta produkować. No ale zdało egzamin i zapakowaliśmy się do niego razem z wózkiem dla Bobasa. Sama procedura wynajmu zabrała może 5 minut.
Plan był taki; jedziemy do Knososs ( pod stolicą Krety Heraklionem ) by zwiedzić największy zabytek wyspy.
Mowa o dawnym pałacu Dynastii Minojskiej. Obiekt robi wrażenie, niesamowite jak rozwinięta była tu cywilizacja 2 tysiaki lat przed Chrystusem. Ludzie żyli tak jak my tylko mieli ograniczony dostęp do internetu.
Potem udaliśmy się zobaczyć odrestaurowana wioskę Kreteńską. Wioska przepiękna i klimatyczna.
Piękne alejki na zboczu z równie uroczymi domkami. Do tego restauracja i parę sklepów. Postanowiliśmy coś przekąsić w wymienionej knajpce… i to był nasz błąd! Nie wiem czy na Krecie tradycyjna kuchnia grecka nie istnieje czy co, ale to co nam podali nie przypominało nic… a już na pewno nie greckie specjały. Straszna pomyłka …
Dalej udaliśmy się do rodzinnej miejscowości El Grecco. Wioska sama w sobie jest sympatyczna i typowo grecka. Oczywiście nie brak w niej straganów z tysiącem rzeczy zupełnie nie potrzebnych… ale warto było ją zobaczyć na koniec wypiliśmy mrożoną kawkę i zjedliśmy kalmary w lokalnej tawernie. Tym razem było smacznie i po grecku.
Nastał czas powrotu wiec ruszyliśmy w drogę do naszego hotelu…
Dzień bardzo udany a co najważniejsze poznaliśmy Kretę trochę bliżej…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz