niedziela, 31 lipca 2011

Dzień 152 / Rozpoznanie trasy maratonu w Suchym Lesie. / PIO_TREK

Na dzisiaj Mike zaplanował rozpoznanie trasy maratonu w Suchym Lesie i zaprosił mnie do wspólnego jej objechania. Do Suchego Lasu podjechaliśmy samochodem, gdzie na parkingu wypakowaliśmy rowery.

Objazd trasy rozpoczęliśmy chwilę po godzinie dziesiątej przy pętli autobusowej  na ulicy Bogusławskiego. Na początku ruszyliśmy wąską dróżką w okolice Złotnik. Zaraz po starcie maratonu trzeba będzie jechać z przodu, bo na tej dróżce będzie można za kimś utknąć. I bardzo trudno będzie tam wyprzedzać.

Koło Złotnik wjechaliśmy na zamkniętą drogę przebiegającą przez poligon. Na tym poligonowym asfaltowym odcinku Mike docisnął i z wiatrem w plecy jechaliśmy z prędkością 35-40 km/h. Dlatego bardzo szybko przecięliśmy poligon i dojechaliśmy do Biedruska
Korzystać z tej drogi można raczej tylko w niedziele, kiedy na poligonie, nie odbywają się na nim żadne strzelania.
Więc trochę dziwi mnie fakt, że "Pierścień dookoła Poznania" poprowadzono właśnie tą drogą. Jest to bardzo ładna rowerowa trasa turystyczna, a w zasadzie nie można z niej korzystać. Bo prowadzi przez czynny poligon. To jakiś absurd!

Za Biedruskiem wjechaliśmy do lasu i podążyliśmy szlakiem wzdłuż brzegu Warty. W pewnym momencie trafiliśmy na miejsce gdzie przez całą szerokość drogi spływała woda deszczowa. Mike poprosił abym zrobił mu zdjęcie kiedy będzie przez nią przejeżdżał. Pierwsze nie wyszło,bo migawka była zbyt wolna, a Mike jechał za szybko i musiał się wrócić :) Przy drugim było ok ale udałem że nie i Mike znowu zawrócił przejechał po raz kolejny przez wodę. Zrobiłem trzecie i znowu udałem że nie wyszło, ale Mike nie wytrzymał i "nie miał ochoty" przejeżdżać po raz kolejny :) I wtedy poprosiłem, żeby zrobił zdjęcie jak ja przejeżdżam przez te wodę ...

Zdziwiony PIO_TREK ...
Po "małych wkrętkach" ruszyliśmy dalej w stronę Radojewa, a następnie dojechaliśmy do Moraska i podjechaliśmy pod górę Moraską. Po jej pokonaniu zjechaliśmy do Suchego Lasu i zakończyliśmy pętlę. W przyszłym tygodniu, będziemy mieli do pokonania dwie takie pętle.

Postój na "górce". W tle, prawie niewidoczne osiedla na poznańskim Piątkowie.

Trasa maratonu w tym roku jest płaska i szybka z jednym trudnym podjazdem po górę Moraską. Największym utrudnieniem jeśli pogoda się nie poprawi, będzie zalegające na trasie błoto. Przez które napęd i hamulce eksploatowane będą w sposób ekstremalny.

Kończąc trening wróciliśmy do samochodu, gdzie zdjęliśmy obłoconą odzież, wytarliśmy się z błota i przebraliśmy się w suche rzeczy. Po spakowaniu rowerów ruszyliśmy z powrotem do domu.

Dzisiaj z Mike-m rozmawialiśmy w zasadzie tylko w czasie podróży samochodem. I jak zwykle były to bardzo ciekawe rozmowy. O dziwo tym razem nie poruszyliśmy wcale tematu dupy Maryni, a bardzo dużo rozmawialiśmy o wychudzonych krowach :) Nie będę opisywał tego dokładnie, bo lepiej zrobi to Mike w swoim poście.

Na rowerach raczej nie rozmawialiśmy, bo Brat chciał sprawdzić czas przejazdu pętli i jechał dość szybko cały czas z przodu. Ja jechałem po błotnistych drogach dość bojaźliwie, zachowując odpowiedni odstęp i chcąc uniknąć nieprzyjemnego upadku :)

W sumie pokonałem 41,80 km w czasie 1h 38min 06sek ze średnią prędkością 25,7 km/h
HR śr 148 , HR max 173 , Spalone kalorie: 1526 kcal
Temp; 18 °C , Wiatr: zach. o prędkości 11 km/h

5 komentarzy:

  1. "uniknąć nieprzyjemnego upadku" a miałeś kiedyś przyjemny upadek?

    OdpowiedzUsuń
  2. Upadki na piasku bywają przyjemne ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Napisz jakie wyjaśnienie Ci pasuje, a umieszczę je w komentarzu :)

    Petra, kefa = skała, a nie piasek.
    Uważasz że piasek do mnie nie pasuje?

    OdpowiedzUsuń
  4. Uważam że glaba w piasek wcale nie jest przyjemna:) No ale różne są zboczenia...

    OdpowiedzUsuń