Dziś w planie był długi trening z Pio_trkiem. No ale po nocnych burzach i ulewnym deszczu rano postanowiliśmy odpuścić. Nie ma sensu ryzykować przeziębienia lub porażenia piorunem w środku sezonu.
No ale w kalendarzu jak byk jest napisane A3 "Interwały Na Podjazdach". Tak więc czy chciałem czy nie musiałem odkurzyć trenażer.
Po odkurzeniu, ustawieniu trenażera, zamontowania szosy, otworzeniu okna i podłączeniu wentylatora rozpocząłem trening.
Plan był taki:
15min rozgrzewki
8 x 3min Interwał na podjeździe ( podjazd symulowałem ciężkim przełożeniem ) w strefie 5a i po 5min odpoczynku pomiędzy powtórzeniami.
15min rozjazdu.
Pierwsze powtórzenia to prawdziwa męczarnia. Wszystko mnie bolało i było strasznie duszno. Dopiero na 4 powtórzeniu nogi "puściły".
Pewnie nie wszyscy czytający ten post trenują na co dzień i nie znają żargonu kolarskiego, tak więc już tłumacze o co chodzi z tymi nogami.
Różnica pomiędzy "ciężkimi" nogami a momentem gdy "puszczą" jest taka jak pomiędzy byciem zniewolonym a byciem prawdziwie wolny? Albo jak pomiędzy byciem małym obleśnym robakiem którego nawet małe dziecko w dowolnej chwili może z depnąć a byciem pięknym dorodnym jastrzębiem szybującym wysoko nad krainami w poszukiwaniu zdobyczy.
Albo jeszcze inaczej. Jak nogi są "ciężkie" to każde powtórzenie jest horrorem, a ty zastanawiasz się dlaczego tak dużo zostało jeszcze do przejechania. W momencie gdy "puszczą" myślisz o jak fajnie kolejne powtórzenie, o tylko tyle zostało szkoda a tak się fajnie jedzie.
Wracając do treningu po troszkę chyba zboczyłem... Udało się wykonać wszystkie zaplanowane powtórzenia. Co więcej każde przejechałem tak samo w tej samej strefie tętna ( 5a ) z tą samą kadencją i prędkością, w czasie odpoczynku tętno wracało z 5 strefy do 1 w około 30 sekund, więc całkiem przyzwoita regeneracja.
Na koniec rozjazd.
1h 34min 06sek
Hr avg 152, Hr 182, "dist 48km", "spd avg 31.50km/h", kcal 1099, zmęczenie 6
Myśl dnia:
W piwnicy słowo spocony nabiera nowego głębszego znaczenia!
Set dnia:
Pete Tong 20 Anniversary of BBC Radio One
Coś o Piotrku:
Są ludzie tak wielcy że aż onieśmielający... Piotrek jest największym z nich :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz