czwartek, 28 lipca 2011

Ride in the Rain / Mike

Co to był za trening… Deszcz, wiatr, sprinty, podjazdy, interesująca rozmowa… ale po kolei.

Wczoraj nie udało się wykonać treningu z przyczyn logistycznych. Więc dziś czułem głód i chęć dłuższej jazdy. Zaplanowaliśmy więc z Pio_trkiem powtórzenia podjazdów w Grobi nieopodal Sierakowa.

Pogoda nie pewna ( jak wyjeżdżałem z pracy to lało ) ale nie ma lipy i trening trzeba wykonać! Pierwszą cześć treningu mieliśmy pod wiatr i to nie byle jaki. Do tego przyplątał się deszcz. Pomagaliśmy sobie wchodząc na zmiany… Pio_trek narzucał mocne tempo na podjazdach które z trudem mogłem utrzymać. Coś dziś noga nie podawała, ciężko mi się jechało. No ale nic tempo należy utrzymać i tyle.

Rozmowa dziś obfitowała w cięte riposty ( Pio_trek pokusił się nawet o ciętą polityczną ripostę, normalnie szacuj Bracie ), zaczepki jak to zwykle oraz głębokie egzystencjonalne pytania… takie jak:
Czy zmieniając producenta telefonu by być konsekwentnym należy również wymienić komputer?

Tak sobie gaworząc dojechaliśmy do Grobi. Tu każdy wykonał swoje ćwiczenia. Ja zrobiłem cztery podjazdy z długi rozjazdem pomiędzy nimi. Wszystkie powtórzenia w strefie 5a.

Na dwóch pierwszych jechałem skokami. Kilka obrotów korbą na siedząco a następni przyspieszenie na stojąco i tak cały podjazd. Ćwiczenie bardzo zakwasza mięśnie i rwie tętno. Musze przyznać że jest ciężkie do wytrzymania na prawie dwu kilometrowym podjeździe.

Podjazd 1
2:55:3
Hr avg 175, Hr max 185


Podjazd 2
3:01:9
Hr avg 170, Hr max 180

Trzeci podjazd jechałem normalnie na siedząco ale na bardzo wysokim tętnie goniąc Pio_trka.

Podjazd 3
2:52:2
Hr avg 189, Hr max 191 Uff w trupa:)

Czwarty to od początku do końca jazda na stojąco na najtwardszym przełożeniu.

Podjazd 4
3:12:9
Hr avg 169, Hr max 173

Tak więc dziś ćwiczenia zawierały dużo zakwaszania i jazdy siłowej i strefy beztlenowej.

Po wykonaniu ćwiczeń bufecik i ruszamy w drogę powrotną.

Oczywiście PIO_TREK w między czasie zakwestionował moją ocenę kierunku wiatru… Ale wyszło na moje :) Dodatkowo podzielił się ze mną swoją oceną mojej osoby, stwierdzając że do piekła mógłby trafić tylko i wyłącznie za mną! Ja zrewanżowałem się tłumacząc znaczenie „ psychologicznego wichajstra” i jego kluczową role w ogólnym zaciemnianiu profilu osobowego jednostki.

We Wronkach wjeżdżając od strony Sierakowa jest takie jedno miejsce gdzie zawsze śmierdzi. Nie Nie śmierdzi wali jak z boksu słonia jak z wylęgarni smoków! Od lat ile razy przejeżdżam tam na treningu zastanawiam skąd bierze się ten odór. I wiecie co? Nie wiem i PIO_TREK też nie wie…

Korzystając z okazji, zanim przejdę do opisu ostatniego odcinak naszego treningu, chciałbym podziękować Pio_trkowi za pouczający wykład na temat modeli Be Em Ek. Dowiedziałem się że przy ostatnim wpisie popełniłem błąd merytoryczny ( myląc serie.. ) uświadomiony również zostałem, ze tylko jeden określony model można nazywać „kwadratem” i wielu innych ciekawych i niezbędnych do przeżycia w dzisiejszym świecie rzeczy na temat tej marki. Braciszku jak ja się przy tobie rozwijam… normalnie szok!

Jak na absolwenta technikum kolejowego przystało PIO_TREK pokazał mi jeszcze miejsce niedawnej katastrofy w ruchy kolejowym we Wronkach.

Z Wronek ruszyliśmy z wiatrem w plecy do Szamotuł. W Samołężu zrewanżowałem się pokazując Braciszkowi miejsce w którym jego koledzy, dzielni strażacy Państwowej Straży Pożarnej szukali topielca.

Po drodze wyprzedził nasz dźwig. Za namową Pio_trka weszliśmy mu na „koło”. Wymagało to sprintu, sprintu który okazał się rekordowym w mojej karierze. Na płaskim rozbujałem się do 58km/h. Chwyciliśmy cień aerodynamiczny za dźwigiem i tak spokojnie pedałując w pierwszej strefie przy 44km/h dojechaliśmy do Szamotuł, na koniec wyprzedzając dźwig i rozkręcając się ponownie powyżej 50km/h. Po 110km w nogach chyba całkiem nieźle..Prawda?

Na koniec rozjazd po Szamotułach i po prawie 4 godzinach powrót do domu. Bardzo ciężki ale zarazem udany i przemiły trening. Zaskoczony jestem swoją wytrzymałością, mimo kiepskiego początku końcówkę treningu jechało się już wyśmienicie.

Padający deszcz nie przeszkadzał, stanowił nawet swego rodzaju atrakcje :)

3h 50min 42sek
Hr avg 148, Hr max 191, dist 120km, spd avg 32.50km/h, asc 590m, kcal 2618, zmęczenie 6.

Myśl dnia: Życie jest zbyt krótkie by się przejmować przecinkami…

1 komentarz:

  1. Kurcze Mike, ale ty masz power!
    Super czasy podjazdów zrobiłeś!

    Choć trasa płaska w Suchym Lesie, to już widzę Cię na pudle ! Trzymam kciuki!

    P.S.
    Ja jestem za słaby na dawanie zmian, dogadaj się z Lonką :)

    OdpowiedzUsuń