poniedziałek, 25 lipca 2011

"Pakowanie Giry" / Mike

To był intensywny i owocny treningowy weekend. W planie miałem ćwiczenia na moc i silę. Ale po kolei...

Najpierw w sobotę w niepewnej pogodzie wyruszyłem w trasę z Szamotuł za Grodzisk Wlkp.
Wiało jak jasna cholera i to centralnie w twarz, nogi były ciężkie i ogólnie źle się jechało. Po 20min rozgrzewce rozpocząłem wykonywanie ćwiczeń. Wykonywałem Sprinty ( P1 ), wiejący i przeszkadzający wiatr utrudniał uzyskanie dużych prędkości i dodatkowo zwiększał obciążenie, tak jak bym wykonywał P2 - Sprinty na Podjeździe.

Zmodyfikowałem trochę zalecenia z " Biblii" dotyczące sposobu wykonywania tego ćwiczenia.
W serii robiłem 6 a nie 5 powtórzeń i zamiast 5 serii zrobiłem ich 8. W sumie 48 sprintów. Wykonania kilkunastu obrotów korbą na jedną nogę zajmowało mi około 10 sekund i w tym czasie rozpędzałem się z 30km/h do około 50km/h. Całkiem dobre przyspieszenie co nie :)

Przyznam się szczerze że jest to jedno z moich ulubionych ćwiczeń. Pełno w nim mocy, szybkości, powtórzenia są krótkie i jest ich dużo więc czas szybko ucieka i nie ma się nawet okazji myśleć o tym paskudnym wietrze w twarz.

Tak sobie "skacząc" zajechałem do Grodziska Wlkp. Ostatnie sprinty wymagały już naprawdę silnej woli i samozaparcia. Można by rzecz że były w trupa :)

A po treningu etap TdF i niesamowita jazda Cadela Evansa. Co za styl, pięknie pojechał, zasłużył sobie latami ciężkiej pracy i ocieraniem się o żółtą koszulkę by wreszcie ją założyć. I dokonał tego w mistrzowskim stylu. Czasy Lanca Armstronga wrócił w mojej pamięci...

W niedziele rano czułem w nogach każdy z 48 sprintów wykonanych dnia poprzedniego. No ale nie ma Lipy! Nie ma Opierd... się! Pakujemy Gire dalej!

Po umyciu i nasmarowaniu szosy wyruszyłem na trening. Zaplanowane miałem ćwiczenia siłowe. Pokombinowałem trochę w makówce i wymyśliłem autorskie ćwiczenie...
Nazwijmy je M7 "Interwały Siłowe"

Ćwiczenie jest bardzo proste... tak proste że można by je nazwać nawet chamsko prostym.

Wykonuje się je tak:

Na płaskiej trasie z małym ruchem, bez świateł i skrzyżowań zrzucasz na najcięższe przełożenie, chwytasz kiera w dolnym chwycie, zagryzasz zęby wyłączasz ośrodek odpowiedzialny za odczuwanie bólu i przepychasz.

Ja wykonywałem 5 minutowe powtórzenie i tyle samo czasu odpoczywałem. Jadąc z kadencją około 60-70 obrotów w 2 i 3 strefie utrzymywałem prędkość powyżej 40km/h. W sumie wykonałem 6 powtórzeń. Powtórzenia są wyczerpujące, po każdym brakowało sił a na końcu treningu byłem solidnie zajechany.
Warto zabrać sporo jedzenia na taki trening.

Pierwsze trzy powtórzenia jechałem dodatkowo pod wiatr. Podczas ćwiczenia koncentrowałem się na równym, rytmicznym i płynnym pedałowaniu. Starałem się wykonywać pełen obrót korbą. Do tego starałem się by góra jak najmniej się "bujała" no i po tym jak mi Pio_trek znowu nagadał by kolana były możliwie blisko siebie.

Na koniec minąłem starszego Pana na rowerze… Miał brzuch jak Św. Mikołaj po obiedzie, sapał, dyszał, był cały spocony i zasadniczo wyglądał jakby miał zaraz dostać zawału lub eksplodować. Ale miał wielkiego uroczego banana na twarzy. To jest właśnie to co jest tak niesamowite w tym sporcie. To co przyciąga do niego starych i młodych, dorosłych i dzieci, kobiety i mężczyzn. To jest ta rzecz która łączy amatorów i zawodowców, jak w żadnej innej dyscyplinie. Bez tego nie da się przejechać trzy tygodniowego wyścigu, nie da się dzień po dniu aplikować sobie zmęczenia i bólu. Tym wielkim ekscytującym uczuciem jest Pasja.
Było ją widać na twarzy tego miłego starszego Pana i we łzach Cadela Evansa gdy ubierał żółta koszulkę lidera Tour de France!

Sobotni trening:
2h 19min 23sek
Hr avg 141, Hr max 165, dist 64km, spd avg 31.31km/h, asc 100m, kcal 1429, zmęczenie 7

Niedzielny trening:
2h 25min 00sek
Hr avg 139, Hr max 157, dist 80.5km, spd acg 33.11km/h, asc 85m, kcal 1618, zmęczenie 9

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz