sobota, 9 lipca 2011

Smażenie ... / Mike

Trzeci dzień urlopu… jakoś dziś nie mogłem się obudzić, niby 8 godzin snu ale ciężko się wstawało. Śniadanie kilka kaw, potem piwko na kaca i wyruszyliśmy w drogę na plażę położoną 42m poniżej naszego hotelu. Dystans nie duży może jakieś 300m, ale na prawdę stromo. Plaża jak to plaża pełna turystów i nagrzana do tego położona w nieciekawym miejscu wąska i nie bardzo Grecka… Mimo to wskoczyłem do wody by zaznać rozkoszy kąpieli w Morzu Śródziemnym.

Powrót pod górę do hotelu pchając wózek z Antkiem (taki mały trening siłowy). Dziś nastąpiłam faza druga opalania… Byłem twardy i nie dałem się uczuciu piętrzenia, nudzie i zniechęceniu… teraz płace z to! Wszystko mnie piecze i swędzi… ale cóż opalenizna się sama nie pojawi zupełnie jak z formą. A propos - syndrom odstawienia się nasila, patrzę na otaczające mnie piękno przez pryzmat roweru… tu by można podjechać, o jaki fajny techniczny zjazd, ciekawa „ścianka” na atak i tak cały czas. Czy to oznacza że jestem uzależniony?
Jeśli tak to ok... nie planuje odwyku…

A przy basenie tym czasem zajęcia z Aqua Aerobiku… prowadzone przez Rosjankę… Bez ładu i składu, muzyka sobie, a ćwiczenia sobie, coś takiego jak osnowa zajęć wogóle tej miłej Pani nie przeszło przez głowę.. Brak rozgrzewki, treningu właściwego, i ostudzenia… od początku dom końca muzyka a'la Lady Gaga.
Tempo ćwiczeń zupełnie nie współgra z muzyką… zasadniczo beznadzieja. Nie twierdze że każdy musi wiedzieć jak się prowadzi tego typu zajęcia, ale skoro ktoś się podejmuje takiej pracy, to powinien do sprawy podchodzić profesjonalnie …

Myśl dnia: Przechodzę na Wódkę bo tutejsze Wino nie kopie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz