wtorek, 21 lutego 2012

Zaległe F1 / Mike

Czego nie udało się wykonać w niedziele zrobiłem wczoraj. W poniedziałek pogoda była zgoła odmienna od niedzielnej, nie padało a w południe zrobiło się przepięknie i wiosennie. Postanowiłem wykonać zaległy trening F1.

Sprawdziłem kierunek i siłę wiatru by wracać z nim w plecy. Wiało z zachodu więc i w trym kierunku należało wyruszyć. Do przeprowadzenia powtórzeń F1 wybrałem 2km podjazd nieopodal Wróblewa, a dokładnie we wsi Łucjanowo.

Podjazd o niewielkim nachyleniu, myślę że około 3-4% i przewyższeniu 20 metrów. W mojej opinii idealnie nadaje się na tego typu ćwiczenia, zwłaszcza w początkowej fazie budowania kondycji.

No ale najpierw należy do niego dojechać, a jak już wspomniałem z początku miało wiać w twarz. I wiało oj wiało, właściwie „dojazdówka” była najtrudniejsza i najmniej przyjemna częścią całego treningu. Pilnowałem by nie podciąć nogi i jechać w 2 strefie… ten sam dystans który jadąc na zachód zajął mi godzinę w drodze powrotnej pokonałem w 40 minut jadąc w 1 strefie!

W „strefie powtórzeń” wykonałem 6 podjazdów na tętnie w 4 strefie i wysokiej kadencji ( około 90-100  obrotów ). Podjazd zajmował mi w około 3 minut i 40 sekund i mniej więcej tyle samo zjazd/odpoczynek. Wiatr miałem w plecy wiec jechałem na twardym przełożeniu, z blatu oczywiście:)

W sumie pokonałem 12km podjazdu, i powiem szczerze że miałem ochotę na więcej… Jaki z tego wniosek? Na świeżym powietrzu z przyjemnością zniosę każdą przeciwność, przeszkodę i utrudnienie. Deszcz, śnieg, wiatr czy trudne meczące i bolesne czasami ćwiczenia… ale pod dachem 30 minut regeneracji to istna męka, dla mnie nie do wytrzymania.:(

PODZIWIAM  CIĘ  BRACISZKU!!!

Po wykonaniu zaplanowanych ćwiczeń, wciągnąłem żel, było już sporo po terminie przydatności do spożycia, ale się nie posrałem i nie porzygałem więc był chyba ok:).

Jadąc z wiatrem, wróciłem spokojnie w 1 strefie do Szamotuł, załatwiając co nieco obowiązków służbowych za pomocą smartphon-a po drodze…

Kolejny makrocykl zakończony. Dla mnie przez panujące warunki atmosferycznie i z w/w powodów był znacznie trudniejszy od styczniowego. Nie udało się wykonać planowanej liczby godzin. Wykonałem za to w 110% zaplanowane ćwiczenia i obciążenie. Teraz tygodniowa regeneracja i miejmy nadzieje że w marcu pogoda dopisze.

02:42:31

Hr avg 137, Hr max 167, dist 76km, asc 255, kcal 1944, zmęczenie 7

Link do lokalizacji podjazdu

http://maps.google.pl/maps?saddr=Trasa+186&daddr=Trasa+186&hl=pl&ll=52.649573,16.314096&spn=0.022235,0.049696&sll=52.647073,16.298046&sspn=0.022236,0.049696&geocode=Fcs7IwMdpHj4AA%3BFaFyIwMdVL74AA&mra=me&mrsp=1,0&sz=14&t=h&z=14

2 komentarze:

  1. Nie przesadzaj! Jeden lubi trenować w domu a dziewięćdziesięciu dziewięciu na dworze :)
    Ja jestem tym jednym wyjątkiem.
    "Stety" lub niestety :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestes czub i tyle:)Ale Saczun!!!

    OdpowiedzUsuń