czwartek, 2 lutego 2012

Dzień - któryś tam i Dzień - po którymś tam dniu :) / Mike

Oj coraz gorzej u mnie z regularnością wpisów. Sorry:)

Zgadzam się z Pio_Trkiem że nie musimy sobie nic udowadniać  i ze nie warto ryzykować choroby. Ale ja naprawdę lubię i wole treningi na świeżym powietrzu. Jest mrożnio ok, ale sucho, słonecznie i w mojej ocenie bezpiecznie. Wystarczy się mądrze ubrać. Dlatego pomimo mrozu dwa ostatnie treningi wykonałem na dworze.

Wczoraj M1. 3 x 20min w 3 strefie z 10min odpoczynku po każdym powtórzeniu. Początek treningu to również S5. Oj to był solidny trening techniczny! Lód, i zamarznięte koleiny po ciężkim sprzęcie w lesie zamieniły niegdyś super równą i szybką trasę w prawdziwy tor przeszkód. Ale udało się nie skleić gleby:)

Leśnicy wykorzystują szalejące mrozy a co za tym idzie również zamarznięte soki w drzewach i masowo prowadzą wycinkę. Nie przesadzam pisząc masowo, na w sumie, nie dużym obszarze naliczyłem 5 dużych ekip prowadzących prace. I to nie takie tam trzy osobowe nawalone zespoły które przyjechały jednym komarkiem. Przy każdej wycince pracowało około 10 osób wyposażonych w ciężki sprzęt. Normalnie desant drwali. Taki leśny D-Day:)

2:03:06

Hr avg 148, Hr max 167, dist 41km, asc 85m, Cᴼ avg -7, Cᴼ min – 9, kcal 1668, zmęczenie 6

Dziś regeneracja i jedna godzina jazdy na szosie. Było znacznie chłodniej niż wczoraj, no i nie osłaniał mnie las.

0:54:22

Hr avg 132, Hr max 151, dist 23km, asc 50m, Cᴼavg -7, Cᴼmin -10, kcal 607, zmęczenie 1

Jutro przerwa a potem mroźny weekend…

Parafraza dnia: Nosił Drwal razy kilka, wycieli i Wilka:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz