piątek, 13 stycznia 2012

Po szosie / Mike

Wczoraj jechałem E2. W planie 2h więc postanowiłem trening wykonać na rowerze szosowym. Wczorajszy wiatr był zapowiedzią tego co się z oknami w chwili obecnej dzieje.
Wiało naprawdę mocno, momentami mieszanina silnych podmuchów wiatru, zawirowań wytwarzanych przez mijające mnie samochody i ciężarówki rzucała mną niczym szmaciana lalką.

Na całe szczęście było w miarę ciepło. Pierwsza połowa treningu pod wiatr. Miałem z początku problemy by utrzymać zadane strefy tętna, dopiero po paru powtórzeniach tętno się ustabilizowało i mogłem je swobodnie kontrolować.

Po godzinie walki z wiatrem i tętnem nawrót i…
.. i kompletna cisza, 45km/h na liczniku oraz poczucie niesamowitej lekkości. To są te chwile na które warto czekać:)
 Ten sam odcinek który jechałem godzinę pokonałem teraz w 30min. Wszystko było by super gdyby nie 10 minutowy postój na przejeździe kolejowym w Szamotułach ( jechały trzy pociągi ! ) na którym zmarzłem i zmokłem bo zaczęło padać.

Ze wzglądu na warunki pogodowe nie był to łatwy trening. Ale jak mawiają gwiazdy telewizji TVN Turbo „ Nie Ma Lipy”

1:51:16

Hr avg 144, Hr max 163, dist 49.68, spd avg 28km/h, asc 120, kcal 1438, zmęczenie 5

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz