piątek, 24 czerwca 2011

Własna Mieszanka... / Mike

Wczoraj wykonałem trening na szosie. Pierwsze 25km to spokojny dojazd pod bardzo mocny wiatr. Następnie poeksperymentowałem trochę i połączyłem kilka ćwiczeń w jedno. Wykonywałem 20sek powtórzenia przyspieszeń z 40sek odpoczynku. Przyspieszałem na siedząco tak by moc i siła pochodziła z bioder. 5 powtórzeń i potem 5min odpoczynku w strefie 1.

Ćwiczenie łączy w sobie trening na tolerancje laktatu, sprint, trening szybkościowy, i moc. Powiem szczerze że powtórzenia są naprawdę trudne i męczące. Pod koniec każdego sprintu miałem jakieś 50km/h co pod wiatr bardzo bolało... i kadencje w okolicach 130 obrotów lub więcej... W sumie wykonałem 25 sprintów i te kilka ostatnich to już była droga przez piekło.

Na koniec 25 km rozjazdu w 1 strefie.

Piękne w trenowaniu jest to że można obserwować swój własny rozwój. Kilka lat temu prędkość 35-40km/h to był szczyt moich możliwości i to osiągany tylko na krótko lub podczas sprintu. Rok temu te prędkości udawało się utrzymać przez parę minut i w opisie treningu pojawiało się określenie "Bardzo Ciężki" A teraz jadę sobie pod silny wiatr 36-38km/h w pierwszej strefie przez kilka godzin na pełnym luzie... Fajnie:)

2:28:30

Hr avg 144, Hr max 173, dist 82km, spd avg 33.50km/h, asc 80m, kcal 1622, zmęczenie 7

Myśl Dnia: I feel need... the need... for speed

2 komentarze:

  1. No nieźle... Po tym wpisie uswiadomiłem sobie, że moje najlepsze lata mam już za sobą...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wszystko jest kwestią treningu... Oczywiście jak już się znajdzie na niego czas:)

    OdpowiedzUsuń