poniedziałek, 6 czerwca 2011

Rodzinny Dzwon... / Mike

Dziś regeneracja po maratonie. Spokojna jazda w pierwszej strefie. Połowa pod wiatr ( dość silny ) do Gaju Wielkiego przez Kaźmierz z powrotem z wiaterkiem :)
Nogi zmęczone nadal po wyścigu, ale bez wielkiej tragedii... regeneracja w normie :)

Zalew w Radzynach.
Wracając o mało nie mielibyśmy czołowego dzwona z moją Małżonką ... Ja wracając z treningu w dość ciasnym łuku ( krzyżówka z "krajówką", koło figury w Piaskowie :) ) przy prędkości około 40 km/h , a Szanowna Małżonka zaczynając swój trening w przeciwną stronę ...
Jakbyśmy w siebie przydzwonili, to by wszystkie gazety i serwisy informacyne o tym pisały.
Wyobraźcie sobie taki zbieg okoliczności...
Przecież bardziej prawdopodobne jest nawet to ze PKP na czas przyjedzie!

Na koniec lans po Szamo, muza na maksa ( niestety w tylko w słuchawkach ), dwa zimnie łokcie i dwa zimne kolana, 300% Lansu :)

Hr avg 127, Hr max 147, dist 40km, spd avg 29.80km/h, asc 80m, kcal 688, zmęczenie 1

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz