sobota, 18 czerwca 2011

Dzień 129 / "Chojno Camp #3" / PIO_TREK


Zaraz po pobudce, ale jeszcze przed śniadaniem ubraliśmy się z Kasią w stroje sportowe i poszliśmy na pierwszy trening biegowy. Ruszyliśmy z plaży nad jeziorem Radziszewskim i biegliśmy wzdłuż brzegu jeziora. Trening polegał na tym, że minutę biegliśmy, a przez kolejną minutę wykonywaliśmy szybki marsz. Tempo naszego biegu było różne, więc po minucie biegu wracałem pieszo w kierunku Kasi i razem kontynuowaliśmy marsz do pełnej minuty. Następnie znowu przez kolejną minutę biegliśmy. Przez 16 minut dotarliśmy na koniec jeziora i zawróciliśmy, by przez kolejne 14  minut biec i maszerować. 
W sumie nasz pierwszy” jogging”, zgodnie z założeniem trwał 30 minut. I muszę przyznać że jestem bardzo mile zaskoczony, tym że Kasia dała radę biec szybko przez 15 minut. 
Oczywiście żeby nie było zbyt łatwo, to po pięciu minutach treningu zaczęła padać rzęsista mżawka i trochę nas zmoczyła, ale z drugiej strony była miłym ochłodzeniem :)

Po śniadanku , kawce i "krótkim relaksie", około godziny dwunastej wskoczyliśmy na rowery i wyruszyliśmy „Szlakiem 10-ciu  jezior”. Na początek z plaży jeziora Radziszewskiego pojechaliśmy lasem do leśniczówki Pustelnia, docierając do jeziora Chojno gdzie wjechaliśmy na czerwony szlak. Poprowadził nas przez Bucharzewo-Bukowiec do szosy „150” , przechodząc obok  jeziora Bucharzewskiego . Przecinając szosę i jadąc dalej lasem dojechaliśmy do jeziora Kubek, gdzie zatrzymaliśmy się by zrobić pamiątkowe zdjęcie.


Po krótkim postoju ruszyliśmy w dalszą drogę i zbaczając z czerwonego szlaku,  dojechaliśmy na drugi koniec jeziora Kubek do leśniczówki Jeleniec. Zatrzymaliśmy się nad brzegiem w miejscu oznaczonym jako punkt widokowy …


Następnie zielonym szlakiem wróciliśmy do skrzyżowania ze szlakiem czerwonym, który doprowadził nas do jeziora Lichwińskiego.  Ostatnie metry tego etapu to stromy piaszczysty zjazd …



Po pamiątkowych zdjęciach, jadąc cały czas czerwonym szlakiem dotarliśmy do leśniczówki nad jeziorem Borowy Młyn. Prostym leśnym duktem przez Wilcze Doły dojechaliśmy do leśniczówki Kukułka nad jeziorem Kłosowskim. W tym miejscu mieliśmy zamiar wjechać na czarny szlak, który zaznaczony  jest na mapie i prowadzi do rezerwatu Czaple Wyspy. Niestety fizycznie szlak ten nie istnieje. Próbowaliśmy dwoma drogami go odszukać, ale bez skutecznie.
Zawróciliśmy więc i za Wilczymi Dołami wjechaliśmy na żółty szlak, który prowadził do rezerwatu Mszar nad jeziorem Mnisze. Stamtąd dojechaliśmy do szosy „198”, która doprowadziła nas do Sierakowa. Kasia resztkami sił podążała na swój wymarzony obiad do naszej ulubionej smażalni ryb nad jeziorem Jaroszewskim

Polecamy! Pyszne rybki w Sierakowie! ( wpływ z reklamy 0zł :) )
Sympatyczna właścicielka usmażyła nam pysznego sandacza, którego zjedliśmy z frytkami , surówka i popiliśmy coca-colą :) Po pysznym obiadku mieliśmy jeszcze ochotę na deser, niestety znajdująca się obok budka ze sprawdzonymi ( czyt. wypasionymi ) goframi, była jeszcze nieczynna. Dlatego apetyt na deser zaspokoiliśmy na rynku w Sierakowie, degustując lody z miejscowej cukierni :)

Posileni i szczęśliwi ruszyliśmy na ostatni etap naszej wycieczki. 
Prowadził on drogą asfaltową ( mega dziurawą ) z Sierakowa do Chojna mijając po drodze jezioro Kłuchówiec

Droga a'la "Ser szwajcarski"  Sieraków Chojno :)
Do domku letniskowego dotarliśmy po pokonaniu 58,08 km w czasie 4h 12min 14sek
ze średnią prędkością 13,81 km/h.

P.S.
Pokonanie tej trasy było wielkim wyczynem Kasi, która trudne piaszczyste leśne dukty, pojazdy i zjazdy pokonywała na swoim rowerze miejskim ! Mc Kenzie Rulez :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz