Dojechaliśmy na miejsce przed 9 i byliśmy jednymi w pierwszych co zaowocowało szybką i sprawną rejestracją w biurze zawodów. Duża poprawa w obsłudze w stosunku do poprzedniego maratony z tej serii w Sulechowie. Niestety to jedyny plus organizacyjny… ale o tym później.
Wiejski Tunning |
Gabor i jego Spec:) |
Przed startem wykonaliśmy rozgrzewkę i ustawiliśmy się w drugi sektorze startowym. Pierwszy był zajęty przez „gwiazdy” . Tecław, Pituch, Kaiser, Dorożała, „Krzywy” no i oczywiście Magdalena Hałajczak. Jak ją zobaczyłem to już wiedziałem na czym się na początku skoncentruje…
W tle przygrywało disco polo ( coś ostatnią mnie prześladuje ten rodzaj „muzyki” ) … Jesteś Szalona, Mówię Ci ( Tobie a nie Ci buraku!!!! ).
Oczywiście oprócz sław polskiego MTB był również Rysiu… ale coś ostatnio przycichł, a szkoda.
Przez kilka pierwszych kilometrów tak sobie przeskakiwałem z pociągu do pociągu, w pewnym momencie dojechałem do takiego 20 osobowego… trafił się podjazd z głębokim piachem i wszyscy stanęli!!! Tak więc na „szczycie” zostałem sam i to ze spora przewagą. Patrzę sobie w dal a tam jakaś dwójka podciska, ok. spawamy, było pod wiatr wiec korzystnie dla mnie. Dospawałem i jakiś czas jechaliśmy razem…
Był na trasie taki prostopadły zakręt nic specjalnego… ale jak zmieniłem kierunek jazdy to zobaczyłem ciężką, ciemną burzową chmurę… aha a jedna będzie padać. Po jakimś kilometrze wjechaliśmy w las w sekcję w czułości prowadząca singletrack-iem. I zaczęło padać, o przepraszam lać. Nie było widać dalej jak na 15m. okulary momentalnie zaparowały więc wylądowały w tylniej kieszeni.
Zrobiło się bardzo ślisko podłoże jeszcze potęgowało to zjawisko. Ale Mike ma Gato… wreście się przydały. Zostawiłem dwójkę z która jechałem do tej pory i dalej jechałem swoje samotnie.
Momentami było niebezpiecznie, szybkie techniczne, kręte zjazdy po korzeniach w błocie i ciasno pomiędzy drzewami… ale fun pierwsza klasa.
Po jakiś 30min przestało padać i zaczęło przesychać… kilka kilometrów przed końcem pierwszej pętli doszło mnie dwóch takich młodych. Chwyciłem na próbę koło i było ok. Jadę tak sobie za nimi a oni zaczynają ostro podcinać nogę, myślę sobie odpuść po się zajedziesz… ale z drugiej strony pewnie jada MINI. Pytam więc jaki dystans jadą… MINI:). Oni zjechali na metę a ja po otrzymaniu wsparcia od dziewczyn w postaci dopingu i wody wjechałem na drugą pętle.
Bufet |
I w tym miejscu minął mnie kolarz… Powstrzymałem chęć ruszenia za nim i zgodnie z założeniami jechałem swoje w 4 strefie, prędkość cały czas powyżej 30km/h. Ten co mnie minął wisiał tak przede mną prawie całe drugie okrążenie. W między czasie wyprzedziłem jeszcze paru…
Nogi wreście puściły, bo pierwsza pętla to prawdziwa męczarnia..nogi bolały i kuło mnie w mięśniach, plecy napier… ale drugi okrążenie to co innego…
Na 10km przed metą przyspieszyłem dogoniłem tego co wisiał przede mną i pojechałem samotnie…
Na mecie okazało się że jestem 6 Open a potem że również 5 w M2 co zważywszy na stawkę jaka jechało uważam za bardzo dobry wynik.
Dekoracja |
Ok. teraz trochę sobie pojedziemy z organizatorów:
1. Trasę projektował jakiś sadysta. Po tak dziurawej i wybijającej z rytmu jeszcze nie jechałem.
2. Organizacja do dupy i to przez duże D. Baba co nawijała przesz mikrofon nie miała pojęcia o niczym, nie mówię już o rowerach! Organizowali się na gorąco nic wcześniej nie było ustalone. Co pochwilę przy dekoracji zmieniali dystanse i kategorie, przeinaczali nazwiska. Odczytywali od pierwszego do ostatniego miejsca… jak można być tak nieprofesjonalnym. To było wkur… i nie tylko nas!
3. Rozmieszczenie podium strefy widzów zupełnie nie przemyślane…
Podsumowując: Sportowo jak dla mnie super, do tego mile spędzony czas z Ania, Aga I Gaborem. Strasznie się cieszę że wystartował… dawno razem się ni ścigaliśmy… fajnie było
2:12:37H
Hr avg 168, hr max 188, dist 55.8km, spd avg 25.5km/h, cad avg 99, asc 420m, kcal 1797, zmęczenie 7
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz