Wspólny poranny jogging rozpoczęliśmy dzisiaj około godziny 8.30 , kiedy to ruszyliśmy na trasę dookoła jeziora Radziszewskiego. Biegliśmy przeciwnie do ruchu wskazówek zegara. Pętlę o długości 5,5 km pokonaliśmy w czasie 36 minut. Wykonywaliśmy interwały; 1 minuta biegu , 1 minuta szybkiego marszu.
Od rana niebo się chmurzyło, a pogodynka w telewizji zapowiadała deszcz. Dlatego też cały dzień zastanawialiśmy się; Iść czy nie iść na rower? Na szczęście popołudniu się rozpogodziło i o godzinie 15.40 ruszyliśmy na wycieczkę.
Ponieważ przeprawa promowa w Chojnie jest uszkodzona. Dlatego wszystkie wycieczki musimy rozpoczynać dojazdem z Chojna do Sierakowa, który stał się naszą bazą wypadową.
Nie inaczej było dzisiaj, i pierwsze kilometry stanowił dojazd lasem przez Bucharzewo do Sierakowa. Kolejne kilometry to jazda asfaltem do wsi Góra, która jak sama nazwa wskazuje leży w „siodle” :)
Dojechaliśmy do niej zjeżdżając i zatrzymaliśmy się przy jeziorze Wielkie aby pstryknąć zdjęcie …
Następnie za wsią musieliśmy wspiąć się na kolejny podjazd …
Kąpielisko we wsi Góra nad jeziorem Wielkie. |
Po którym nastąpił zjazd do wsi Śrem. W Śremie skręciliśmy w prawo w kierunku Chalina i czekały nas kolejne podjazdy i zjazdy. Przejechaliśmy pomiędzy jeziorem Śremskim i jeziorem Małym i dotarliśmy do Chalina. We wsi tej znajduje Ośrodek Edukacji Przyrodniczej oraz Centrum Nordic Walking. Niestety szlak, który prowadzi do punktu widokowego nad jeziorem Ławickim, jest szlakiem pieszym i nie wolno tam wjeżdżać rowerami :(
Zrezygnowani ruszyliśmy czarnym szlakiem, który miał nas doprowadzić do wsi Kurnatowice, a okazało się że dojechaliśmy do wsi Prusim :) Czarny szlak okazał się fragmentem „Szlaku Stu Jezior (R-8)” i powinien nosić kolor zielony. We wsi Prusim zrobiliśmy sobie kolejny przystanek na posiłek i kilka zdjęć m.in. repliki armaty wojsk napoleońskich …
Po bufecie ruszyliśmy asfaltem do Kurnatowic pokonując kolejne podjazdy i zjeżdżając w polną drogę na czerwony szlak ...
Mijając jezioro Głęboczek wjechaliśmy do lasu i trafiliśmy nad jezioro Lutomskie. W miejscu tym rozpoczynał się szlak prowadzący przez Rezerwat Buki ...
W związku z tym że jest to rezerwat to każde drzewo, które się w nim przewróci pozostaje w miejscu upadku i nie jest usuwane ze szlaku. My z naszymi rowerami próbowaliśmy ten szlak przejechać ...
Niestety okazało się że na odcinku 6,3 km takich zwalonych drzew jest powyżej setki, a my musimy przenosić rowery raz pod drzewem raz nad drzewem. Po każdej pokonanej przeszkodzie pojawiała się kolejna, i kolejna a powrót mijał się z celem. „Marian” jest dość lekki, ale Kasi rower” Mc Kanzie” mimo że aluminiowy to trochę waży. Suma summarum przebrnięcie przez rezerwat zajęło nam bardzo dużo czasu i jeszcze więcej sił. W tym miejscu chciałbym bardzo przeprosić Kasię za szkołę przetrwania jaką jej zapewniłem w tym rezerwacie. Ja wychodząc z rezerwatu byłem bardzo zmęczony noszeniem swojego roweru ! A jaką mękę że swoim rowerem miejskim, musiała przejść taka kruszynka jak Kasia?
Kasiu przepraszam !!!
Mijając jezioro Głęboczek wjechaliśmy do lasu i trafiliśmy nad jezioro Lutomskie. W miejscu tym rozpoczynał się szlak prowadzący przez Rezerwat Buki ...
Przed nami 6,3 km prawdziwej męki !!! |
"Marian" w bramie wielkopolskiej "dziczy" !!! |
Wielkopolska sekwoja :) |
Kasiu przepraszam !!!
Gdy już wydostaliśmy się z tej dżungli, nie pozostało nam nic innego, niż jak najszybciej wracać do Chojna, bo pora zrobiła się dość późna. Do Sierakowa dojechaliśmy ścieżką rowerową ...
... a następnie do Chojna asfaltową szosą. Nad jezioro Radziszewskie wróciliśmy tuż przed zmrokiem, o godzinie 21.30 :)
Cudowny zachód słońca w Sierakowie na moście nad Wartą. |
Według licznika pokonaliśmy 63,03 km w czasie 4h 35min 40sek , ze średnią prędkością 13,74 km/h choć nie wiem jak licznik policzył kilometry kiedy nosiliśmy rowery, a było ich nie mało :) W sumie szlak przez rezerwat miał długość około 6,3 km !
P.S.
Po powrocie do domku i po zażyciu kąpieli, zaczęliśmy z Kasią profilaktycznie oglądać nasze ciała :) Okazało się że o wizycie w "dżungli", Kasia dorobiła się siedmiu kleszczy, a ja pięciu. Na szczęście były one malutkie i jeszcze nie napite. Dlatego w miarę łatwo udało nam się je wyjąć. Jeszcze jutro będziemy obserwować, czy wyjęliśmy je całe oraz czy nie odrastają ? miejmy nadzieje że wszystko będzie O.K.
Dla potomnych dodam, że szlak przez Rezerwat Buki jest szlakiem pieszym i nie warto go pokonywać z rowerami !!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz