To może od początku… Wyjazd z Szamotuł po 7 rano. Po drodze zgarnęliśmy jeszcze Agnieszkę z Poznania. Reszta podróży bez przygód tak więc w na miejscu startu byliśmy kwadrans po 8. I o dziwo biuro zawodów już funkcjonowało. Mimo ze była dopiero ósma z minutami żar lał się z nieba, i tak było przez cały dzień. Zapowiadał się wiec trudny upalny wyścig. Nawodnienie to podstawowa sprawa, zadbaliśmy wiec o odpowiednie zapasy picia przed startem jak i również na sam wyścig.
Tak sobie siedzimy gotowi do startu nawadniamy się mineralną a tu auto za autem z rowerami na dachu podjeżdża… Zapowiadało się na rekord frekwencji na tym cyklu. I jak się okazało, tak było.
Prawie 400 osób startowało tego dnia w tym czołowi zawodnicy, Lonka, Tecław, Pituch, Swat jeden i drugi :) no i do tego całe grono byłych zawodowców i mistrzów Polski startujących w kategoriach Masters.
Co za Skwar! |
„właściciel bordowego BMW o numerach… proszony jest o przestawienie auta bo tarasuje dojazd…” Normalnie jak w Manieczkach! Rzecz jasna zaraz po tym zaczęła się seria żartów na ten temat..
I co? I ten Koleś przestawił swoje ztuningowane BMW… i zaparkował zaraz obok nas :)
Salwa śmiechu, za salwą śmiechu. Niesamowite jak małe rzeczy mogą cieszyć :)
Niezastąpiony Piotr Kurek |
Troche wody dla ochłody na lini startu |
Runda Honorowa... |
Zjazd po startowym podjeżdzie |
Czułem się dobrze, tętno spadło do 4 a momentami nawet do 3 strefy więc odpocząłem sobie trochę.
Trasa częściowo prowadziła po pętli z zawodów XC w Puszczykowie. Jak jechałem to wróciły wspomnienia jak 3 lata temu się tu ścigałem i ku mojemu zaskoczeniu każdy podjazd który wydawał mi się wtedy ścianą teraz nie sprawiał większych problemów. Znaczy; Forma poszła do góry :)
W Puszczykowie na asfaltach grupka znowu się zjechała i tak rozpoczęliśmy drugą pętle.
Na bieżąco pilnowałem jedzenia i picia i jechało się wymienicie. Po jednym z podjazdów musiałem nawet poczekać na resztę, nie chciałem na wiatrach jechać sam.
Na odcinku ułożonym z płyt betonowych rozbujaliśmy się do jakiś 40km/h i urwaliśmy paru kolegów. Między innymi Rybę. Tak wiec dalej jechaliśmy w czwórkę. Do drugiego powtórzenia odcinka po pętli XC wszystko było ok. zero oznak zmęczenia jedynie tętno trochę podskoczyło… Pętle tez dałem rade i nie puściłem koła, ale za to zaraz po wyjechaniu na asfalt w Puszczykowie odcięło mnie, Opadłem z sił i nie było szans utrzymać tempa grupki. Tak wiec ostanie 8km jechałem sam wałcząc z bólem i swoją słabością.
Na koniec jakieś 500m przed metą złapał mnie jeszcze skurcz, wiec musiałem zejść z roweru i pomaszerować chwile. Tuż przed metą dziewczyny kibicował i dodawały energii na te parę ostatnich obrotów korbą…
Na odcięciu... |
... ale do przodu! |
Po 77km na metę wjechałem z czasem 2h 35min 59sek i średnią prędkością 28.3km/h zajmując 14 miejsce w Open i 6 w M2. Najlepsze jak do tej pory w tym cyklu :)
Po wyścigu Chill Out na trawce w cieniu z browarkami.
Wracając w radiu leciał kawałek Franka Kimono ,który dopełnił aury szczęścia, zabawy i relaksu wczorajszego dnia :)
Podsumowując
Po raz pierwszy jechałem z czołówką wyścigu jak równy z równym, udało się praktycznie cały wyścig przejechać w grupie co przedtem stanowiło dla mnie problem, mimo odcięcia utrzymałem tempo i osiągnąłem wysoką prędkość średnią. Jak mawia Piotr Kurek „ Krótko Mówiąc” udany wyścig
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz