niedziela, 14 sierpnia 2011

Szybowanie... / Mike

Po trzech przymusowych dniach odpoczynku od roweru, wypełnionych pracą i nerwami, udało się wreszcie wsiąść na rower. Pogoda za oknem słoneczna, wydawało się że nie wieje za bardzo ( jak się później okazało oczywiście wiało i to całkiem całkiem … ), więc spragniony treningu po śniadaniu wyruszyłem w trasę …

Trzy dni bez treningu to o wiele za dużo :)
W planie ćwiczenia mocy i może trochę zabawy na progu mleczanowym. Dojazd do mojej ulubionej w tych okolicach ( Grodzisk Wlkp. ) „Szosy Bólu” z wiaterkiem w plecy i przeszedłem do wykonywania ćwiczeń. Na pierwszy ogień poszły sprinty ( P1 ). Co do samego ćwiczenia i sposobu jego realizacji nie będę się rozpisywał, bo możecie poczytać o tym w dziale „Menu Treningowe”, serdecznie zapraszam :)


Wykonałem 8 serii po 6 powtórzeń a pomiędzy seriami odpoczywałem 4:50sek. Pięć z ośmiu wykonałem pod wiatr. Ostania seria wymagała dużej determinacji po nogi był już solidnie zakwaszone. Po drodze spotkałem trzech kolarzy również na rowerach szosowych. Pozdrowiliśmy się i wymieniliśmy uśmiechami… Nie wiem dlaczego, ale jakoś zawsze widok innego kolarza i pozdrowienia na trasie wywołują u mnie uśmiech na twarzy? Łączy nas ta sama pasja wiec pewnie dla tego :)

Martwi mnie fakt iż na mojej ulubionej trasie treningowej w tym rejonie pojawia się coraz więcej motocyklistów i to tych najgorszych, czyli jeżdżących na ścigaczach. Dobra właśnie ich zaszufladkowałem, a tego się nie powinno robić, ale dla mnie to banda debili. Jeden taki o mało na mnie nie wleciał… nie wiem ile miał na budziku, ale gdybym był na jego pasie to pewnie bym już tego tekstu nie napisał… Na całe szczęście jechałem w drugim kierunku :)

Zaznaczam że do motocyklistów ( tych normalnych ) naprawdę nic nie mam, bo sam sobie pewnie kiedyś motocykl kupię. Ale droga publiczna to nie tor …

Po sprintach urządziłem sobie bufecik, sikanko i wykonałem 20 minutowy rozjazd. A następnie przeszedłem do tempówek interwałowych. Wykonałem 3 tempówki 6 minutowe z 3 minutami przerwy pomiędzy nimi. Tętno w 4 i 5a strefie. Ćwiczenia wykonywałem jadąc pod wiatr. Po sprintach nogi były już mocno zmęczone więc każda tempówka to było droga przez piekło. Ale najważniejsze że udało się je wykonać :) Wszystko jest kwestią determinacji …

Bufecik
W czasie treningu ominął mnie samochód z motolotnią na przyczepie… i wróciły wspomnienia z kursu szybowcowego i z czasów gdy szybowcami latałem. Piękny sport, paradoksalnie bardzo podobny do kolarstwa. Szybownictwo to czysta, nieustana interakcja człowieka z przyrodą. Znajomość przyrody, kierunków wiatrów, umiejętność odnajdywania tzw „kominów” ( noszeń termicznych ), obserwacja zachowania ptaków w locie to podstawowe i nieodzowne elementy warsztatu pilota szybowcowego.
Do tego te przeciążenia i cisza tam u góry… coś pięknego! Wiecie co? Jeszcze wrócę do latania :)

Nie wiem jak Wam, ale mnie ten widok zawsze kojarzy się z nacierającą Dywizją Pancerną :)
Na koniec treningu wykonałem 10km rozjazdu, ale byłem już tak zmęczony że tętno nie spadło poniżej 3 strefy. Dziś naprawdę czuje zmęczenie po treningu. Jutro w trupa ponownie a potem wypoczynek do niedzieli. Maraton w Hermanowie zapowiada się na najtrudniejszy w tym sezonie więc mam zamiar być dobrze wypoczętym :)

3h 06min 33sek
Hr avg 149, Hr max 179, dist 103km, spd avg 32.88km/h, asc 100m, kcal 2265, zmęczenie 9

Myśl Dnia: Latanie to najbardziej podniecająca rzecz jaką można robić w spodniach :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz