poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Dzień 163 / Maraton MTB w Hermanowie / PIO_TREK

W niedzielę w Hermanowie koło Nowego miasta nad Wartą odbyła się piąta edycja Grand Prix Wielkopolski w Maratonach MTB. Impreza ta była szeroko reklamowana na wielu portalach MTB , żeby przyciągnąć jak najwięcej chętnych, organizator przeznaczył na nagrody 80 000zł ! Pewne więc było że na starcie pojawią się wielkie nazwiska, a chętnych nie zabraknie.

Dziwnie to zabrzmi, ale razem z Mike-m jechaliśmy do Hermanowa bronić pozycji liderów w swoich kategoriach wiekowych. Założeniami dla mnie było żeby; po pierwsze - ukończyć maraton , po drugie - przejechać całą trasę mądrze , po trzecie - uzyskać jak najlepszy wynik , po czwarte - dobrze się przy tym bawić :) Ale zacznijmy od początku ...

W sobotę razem z Kasią byliśmy na weselu jej kuzynki Oli. Ze względu na niedzielny maraton byłem na weselu tylko do godziny 24 , ale Kasia bawiła się dalej aż do godziny 3 rano ... :) Noc była więc "dość" krótka, bo pobudka nastąpiła już o 5.30.

Torbę i sprzęt rowerowy spakowałem już dnia poprzedniego, dlatego rano po za spakowaniem roweru nie miałem nic więcej do zrobienia. Zjadłem spokojnie śniadanko wypiłem kawkę, a Kasia w tym czasie przygotowała, pyszny jak zwykle makaron. O 6.30 przyjechali po nas Ania z Mike-m, spakowaliśmy rower oraz wszystkie niezbędne rzeczy i ruszyliśmy w drogę do Hermanowa ...

W czasie podróży, nie zabrakło wspomnień z wesela oraz klasycznych słownych zaczepek pomiędzy mną a Mike-m :) W Poznaniu natrafiliśmy na remontowana ulicę Bułgarską i Mike postanowił znaleźć "własny" objazd, który doprowadzi nas do autostrady A-2. Zdał się przy tym na swoja niezawodną intuicję i zamiast jechać drogą główną zgodnie ze znakami, ale za poprzedzającym nas Oplem. Postanowił nie jechać za niemieckim autem, tylko kluczyć po osiedlowych uliczkach. Jednak tym razem intuicja go zawiodła i wjechał w ślepą uliczkę, a przed samochodem skończyła się droga :) Nie pozostało nam nic innego jak zawrócić i pojechać właściwa drogą, która doprowadziła nas do trasy A2.
Dalsze kilometry to spokojny dojazd do Hermanowa, bo po drodze w dwóch miejscach ustawili się policjanci z radarami. Jednak w tą stronę udało nam się uniknąć przykrych niespodzianek, uszczuplających zawartość portfela i szczęśliwie dotarliśmy na miejsce startu maratonu.

Na parkingu byliśmy jednymi z pierwszy uczestników, dlatego od razu po przyjeździe poszliśmy zarejestrować się w biurze zawodów. Dopełniwszy formalności mogliśmy spokojnie rozpakować sprzęt z samochodu i przygotować się do maratonu ...

Ładowanie baterii węglowodanami przed startem.
Obok nas swojego niezniszczalnego  Poloneza, zaparkował weteran kolarstwa Jan Dymecki. Gdy przebrał się w strój kolarski, okazało się że jest zeszłorocznym Mistrzem Wielkopolski w MTB dla swojej grupy wiekowej ! Pełen podziw ! Chciałby kiedyś będąc w wieku pana Jana, cieszyć się jazdą na rowerze tak jak on.
Na parkingu zobaczyliśmy jeszcze Pana Ryszarda z Rybczyński Team, który był w wyśmienitym humorze, co oznaczać mogło tylko jedno; Że to będzie dobry dzień !

"Żelazna Zasada" & "Łyżwa" :)
Gdy wszystko było już przygotowane do startu, pojechaliśmy z Mike-m rozpoznać pierwsze kilometry trasy i wykonać przy okazji krótka rozgrzewkę. Następnie udaliśmy się do miasteczka startowego, które tym razem zlokalizowano w pięknym folwarku konnym. Ku naszej uciesze, "konferansjerem" jak zwykle był  nasz ulubieniec Piotr Kurek.

Liczba chętnych do wzięcia udziału w maratonie była tak duża, że start maratonu przesunięto z 10.30 na godzinę 11.00. Kolejka do biura zawodów była duża że Gabor z Aga którzy przyjechali trochę później, musieli stać w niej ponad pół godziny :(

Żeby uniknąć przedzierania się przez innych zawodników na początku trasy, jak zwykle ustawiliśmy się w pierwszym sektorze już pół godziny przed startem ...

Proszę nie przeszkadzać! Próbuję się skupić :)
Przed nami stała czołówka polskiego MTB; Kaiser, Pluciński, Tecław, Banach, Swaty, Lonka itp. Z powodu kontuzji tym wyjątkowo na dystansie Mini wystartował Wojtek Wiktor, a jego brat Zbyszek starował w tym samym czasie na maratonie w Złotym Stoku. Ponownie razem z nami w maratonie wystartował Gabor, który przejechał dystans Mega.

Po ostatnich "przed startowych" przygodach Mike-a, tym razem czujnie kontrolowaliśmy ciśnienie w oponach. Stojąc w pełnym słońcu opony powoli puchły i musieliśmy upuścić z nich trochę powietrza.
Niestety wielkim pechowcem okazał się Aleksander Dorożała, który tuz przed startem złapał kapcia i musiał szybko naprawiać koło. Może nie kontrolował ciśnienia w oponach ?

Punktualnie o 11.00 nastąpił sygnał startu i ruszyliśmy ...

Początek wyścigu. Jeszcze wszyscy razem :)
Tempo od początku było dość mocne, ale mimo to udało się nam utrzymać zaraz za czołówką i ustrzec przykrych niespodzianek. Dla Mike-a to normalka, ale dla mnie było to miłym zaskoczeniem. Opłacało się posłuchać mądrej rady brata, przeznaczając tydzień przed maratonem na odpoczynek, bo przyniosło to efekt na trasie maratonu.

Pozdrawiam Was "Ciule" to znaczy czule!
Przez pierwszą godzinę starałem się pojechać jak najmocniej. nie jestem zbyt dobry technicznie dlatego na pierwszej rundzie starałem się jechać rozsądnie, by ustrzec się upadków. Nie wszyscy widocznie zachowali "chłodny umysł", bo widziałem obok trasy kilku pokiereszowanych. Niestety i tym razem Mike nie ustrzegł się pecha i znowu złapał kapcia. Jak się później okazało nie były to jego jedyne przygody, ale o tym napisze sam w swoim poście ...

Jedzie pociąg z daleka ... A ostatni wagonik; goni czy odpada ? :)
W czasie jazdy sumiennie pilnowałem suplementacji. Nie zważając na "nadbagaż" zabrałem ze sobą dwa bidony po 0,6l w koszyki, jeden do środkowej kieszeni w koszulki a do tego butelkę 0,5l w drugą kieszeń. Wszystkie wypełnione Isostarem. Oprócz tego miałem ze sobą pięć żeli energetycznych, a tuż przed startem wypiłem fiolkę Guarany. Na trasie piłem co 15 minut, pierwszy żel pochłonąłem po pierwszych 45 minutach jazdy a kolejne co 30 minut. Korzystałem także z napojów na bufetach; dwa razy pijąc, a raz polewając sobie głowę wodą :)

Trasa maratonu w Hermanowie była chyba najtrudniejszą z tegorocznych edycji. Nie zabrało długich oraz krótkich podjazdów, wszystkie były wymagające i zabierały cenne siły ...

Trudy podjazdu pod wieżę telewizyjną ...
Zdając sobie sprawę z trudności trasy nawet jak miałem okazje to nie atakowałem tylko jechałem równym tempem razem z innymi zawodnikami.
Większą część trasy przejechałem współpracując z innymi zawodnikami. Jedynie w drugiej części stawka się trochę rozciągnęła i przyszło mi walczyć samemu ze sobą i trudnościami trasy. Jednak na około pół godziny przed końcem dogoniłem innego zawodnika i współpracując zmierzaliśmy do mety.

Cztery kilometry przed metą na trasie stał samochód dostawczy, a stojący obok jegomość ku mojemu zdziwieniu wręczył mi puszkę piwa Żubr :) Nie śmiałem odmówić, skorzystałem z oferty, a piwko włożyłem do kieszeni w koszulce by wypić je po ukończeniu maratonu.

Na ostatnich metrach dzięki dopingowi Kasi, Ani, Agi, Gabora i Mike, wyprzedziłem zawodnika z którym jechałem wspólnie ( "561" Paweł Weber ) i szczęśliwie ukończyłem kolejny maraton ...

Ostatnie metry przed meta, a w tle Kasia stająca na palcach żebym dojechał do mety :)
Linię mety minąłem po przejechaniu 78 km w czasie 3h 5min 42sek ze średnia prędkością 25,2 km/h.
Dzięki temu zająłem 27 miejsce w kategorii open i 10 w kategorii M3 !!! Sukces jest tym większy, że Radosław Lonka tym razem jechał na dystansie Mega i mimo dobrej lokaty będzie miał inny mnożnik punktowy, wiec powinienem powiększyć nad nim swoja przewagę. Czas pokaże ...
Inny z moich głównych rywali Badowski Michał, przyjechał trzy minuty przede mną, wiec raczej za dużo punktów nie stracę. Kolejni rywale przyjechali po mnie lub nie startowali :)

Po ukończeniu maratonu umyłem się dzięki dzięki uprzejmości strażaków z OSP ...
Trochę wody dla ochłody po trudach trasy :)
To ani opalenizna, ani białe skarpetki :)
  ... a następnie przebrałem się przy samochodzie w czyste ciuchy i udaliśmy się wspólnie do miasteczka maratonu by zjeść makaron i wypić po "jednym" piwku Fortuna sponsorowanym przez organizatora :)

"Rodzinne" spotkanie po maratonie.
Po posiłku obejrzeliśmy pokaz trialu w wykonaniu Krystiana Herby i poszliśmy położyć się na koce przed scenę główną.

W między czasie poszliśmy z bratem sprawdzić wyniki maratonu i porównać je z wynikami głównych rywali.
Stojąc przy wydrukowanej liście, Mike "paluchem" pokazał moje nazwisko, a stojący obok jegomość skojarzył moją osobę z liderem klasyfikacji w kategorii M3. Po raz pierwszy zostałem rozpoznany, co bardzo mnie ucieszyło i przy okazji połechtało moją próżność :)

Relaksując się i rozmawiając o swoich doświadczeniach z przejechanego maratonu, czekaliśmy na dekoracje zwycięzców i losowanie cennych nagród ...

Piknik na kocyku.
Tym razem nie dopisało nam szczęście i z pustymi rękami wróciliśmy do domu w Szamotułach. Po drodze nie obyło się bez przygód w postaci "tajemniczych" błysków przy drodze i innych "fajerwerków", ale o tym lepiej szerzej nie będę pisał :)

P.S.
To był dobry dzień i dobre zawody, a osiągnięty wynik bardzo mnie zadowala. Szkoda że mimo wyśmienitej formy Mike po raz kolejny miał defekt i problemy techniczne na trasie, co tym razem spowodowało że musiał skrócić maraton do dystansu Mega.

W sumie pokonałem 78,00 km w czasie 3h 05min 42sek ze średnią prędkością 25,2 km/h
HR śr 171 , HR max 183 , Spalone kalorie: 3624 kcal. Przewyższenie 765m. Kadencja śr. 87.

3 komentarze:

  1. Fajna relacja, do opon polecam ochraniacze jak na F1, zdejmowane sekundy przed startem.
    http://www.online.datasport.pl/results442/ szkoda, że gogol nie korzysta z ich usług. Kosztują dużo ale działało świetnie.

    Aleks o godzinie 2 w nocy przed startem robił oponę na mleko, będąc na stacji przypomniał sobie, że zabrał rozciętą oponę z Głuszycy. I trzymała ciśnienie tylko 0,5 bara. Pompował więcej to schodziło, i tak przejechał giga :)

    Jadąc "za" Wami widziałem wiele osób zmieniających dętki, naprawdę czasem serie po kilku zawodników po np: zjeździe..?


    Wg mnie jakbyście przeszli na mleko to by było lepiej, raz na miesiąc zmiana 15 minut i bez problemów. takie coś zostało po mleku(z tego nie jestem zadowolony, wychodzi na to, że wymiana max co miesiąc musi być) http://imageshack.us/photo/my-images/196/p8220006.jpg/
    i po wlaniu : http://imageshack.us/photo/my-images/59/p8220003.jpg/

    OdpowiedzUsuń
  2. Mała poprawka- ponad godzinę staliśmy w kolejce do rejestracji :-(, ale poza tym był to naprawdę fajny dzień!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zdaje się, że to ja byłem tym jegomościem, który rozpoznał w Tobie lidera klasyfikacji M3:-)
    Fajny blog, wkręciłem się. Jak byś się nudził, to mój znajdziesz tutaj: http://www.bikestats.pl/rowerzysta/josip
    Powodzenia w niedzielę w Łopuchowie! Może spotkamy się na trasie...
    Wojtek

    OdpowiedzUsuń