niedziela, 4 września 2011

Ukryte Miejsca Wlkp. / Mike


Wczoraj po śniadaniu u znajomych i powrocie do mieszkania, wybraliśmy się razem z Gaborem na trening. Gabor chciał pokazać mi najciekawsze miejsca w okolicy Poznania, więc zapowiadał się długi dzień na rowerze.
Po drobnej przygodzie technicznej ( pana w rowerze Gabora ) ruszyliśmy parę minut po 12. Przejeżdżając przez Poznań, Gabor pokazał mi nową lokalizacje swojego sklepu rowerowego 
( Bike Park – naprawdę odjechane maszynki tam składają, polecam :) ). 
Potem na jednym z skrzyżowani złapaliśmy się za ciężarówkę i tak pomykając za nią z prędkościami powyżej 50km/h przejechaliśmy spory kawałek.

Przejazd przez „Maltę” ( Jezioro Maltańskie ). Tłumy, normalnie jak na deptaku, no bo w sumie to po deptaku jechaliśmy :)
Za Maltą wjechaliśmy na trasę maratonu Eska w Poznaniu. Dziś po tych ścieżkach będą lub już się ścigają kolarze. Wczoraj trasa była już oznaczona, oczywiście nic przy strzałkach nie majstrowaliśmy. No i w tym miejscu moja orientacja w terenie przestała nadążać. Gabor miał taką trasę, z tyloma skrótami, nawrotami itp. że odnalazłem się dopiero na Dziewiczej Górze.

W drodze na Dziewiczą
Dziewiczą podjechaliśmy trzy razy z różnych stron. Fajnie, tętno dawno nie było tak wysokie ( 192 ). Killera Gabor pojechał jak szalony ja odpuściłem, szkoda ryzykować w planie jeszcze 4 wyścigi… 
Po podjazdach urządziliśmy sobie bufet i po chwili odpoczynku ruszyliśmy w kierunku Biedruska.
Bufet na Dziewiczej
Czerwonym szlakiem dotarliśmy do Kamińska i dalej do Bolechowa. Piękne tereny, nie za dużo piachu, las mieszany ochładzający co nie co, i mnóstwo urokliwych miejsc. Z Bolechowa asfaltem do Murowanej Gośliny na Coca Cole, przy okazji Gabor przybliżył mi swoje plany na budowę 29-era. Jestem ciekaw jak rowerek wyjdzie i koniecznie muszę się na nim przejechać … bo jak do tej pory jakoś do dużych kół nie jestem przekonany. Kto wie może zmienię zdanie?
Nieopodal Bolechowa
Bufet nr. 2
Z Biedruska wzdłuż Warty do Radojewa. W Radojewie Gabor pokazał mi Kokoryczowe Wzgórza…
To jest jakaś totalna masakra! Takie tereny tuż pod miejscem pracy. Pio_Trek pisał o Szwajcarii Czarnkowskiej i tu mamy to samo. Niemal pionowe zbocza wznoszące się znad doliny Warty z wieloma ścieżkami i technicznymi wyzwaniami. Do tego klimat niczym z filmów o Robin Hood-zie i lesie Sharewood. Cudowne miejsce. Od teraz częściej będę tam zaglądał :)


Jeden z technicznych zjazdów na Kokoryczowych Wzgórzach
Na koniec wycieczki trochę zabawy na Górze Moraskiej i do domu.
Dawno nie siedziałem tak długo na rowerze. Nie był to typowy trening z powtórzeniami i zaplanowanymi ćwiczeniami. Ale było dużo górek więc na nich robiłem swoje, a pomiędzy podjazdami spokojna jazda w niskich strefach. Gabor mimo ze nie jeździ dużo, dzielnie dawał radę.


Gabor przed podjazdem na Górę Moraską
Poznałem wczoraj wiele fajnych i urokliwych miejsc obok których wielokrotnie przejeżdżałem. Wielkopolska to piękna kraina i wbrew pozorom „górzysta”. Pokonaliśmy w trakcie naszej wycieczki prawie 700m w pionie.

A i jeszcze jedno: wiatr był jakiś dziwny tego dnia bo nie przeszkadzał, nie pomagał ale wiał …

4:46:22 ( razem z bufetami, przerwami na fotki itp. ) 
Hr avg 145, Hr max 192, dist 93.5km, spd avg 24.5km/h, cad avg 91, asc 680m, kcal 2810, zmęczenie 4

1 komentarz:

  1. Rodowity Węgier pokazywał rodowitemu poznaniakowi, najciekawsze miejsca w okolicach Poznania :) Świat stanął na głowie !

    OdpowiedzUsuń