Po prawie 2 miesięcznej przerwie poszedłem na trening na rower szosowy. Kurcze brakowało mi tego. Las jest super ale szosa ma coś czego w lesie nie znajdziesz. Trudno to opisać. Szybkość, uciekające kilometry, spokojniej pokonywanie podjazdy. Nie wiem co ale bardzo lubię jazdę na szosie.
Dziś wybrałem się do Łężeczek na kultowy dla naszej drużyny podjazd. Jechałem przez Wronki, Wróblewo, Chrzypsko Wlkp. Łężeczki, Nojewo, Ostroróg do Szamotuł. W sumie 81km w 2h:30m. Praktycznie przez 80% treningu miałem przeszkadzający wiatr o prędkości 26km/h. Do Wronek cieżko, boczny i czołowy wiatr, myślałem ze się zrzygam. Potem jechało się lżej z bocznym wiatrem. Podjazd w Łężeczkach na luzie ( na 80% ) 26-28km/h.
Powrót szybki mimo przeszkadzającego momentami wiatru 35-40km/h.
Po wczorajszym masażu pełen power. Nogi jak nowo narodzone. Musze przyznać że efekty masażu konkretnie mnie zaskoczyły. Naprawdę warto!
Niestety wyników tętna nie ma co przytaczać. Bo albo polar pokazywał 00 albo 48udezeń albo 238. Tak więc albo jak mam konkretną arytmie serca albo z nim było coś nie tak.
Odcucia po treningu super, nogi odzyskały świeżość i moc. Mam nadzieje ze do niedzieli taki stan się utrzyma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz