poniedziałek, 27 września 2010

Maraton Zielonka 26.09.2010 / Mike

Ostatni start tego sezonu już za mną. Tym razem wyścig prowadził przepięknymi terenami Puszczy Zielonki. Pogoda byłe niepewna, trudno było ocenić czy będzie padać czy nie. Na całe szczęście deszczu nie było i po południu nawet zaświeciło słonce. Na wstępie zaznaczyć trzeba brak kultowego spikera Piotra Kurka. Spiker w zastępstwie nie umywa się do orginału. Brakowało anegdot i przypowieści rowerowych.



Wierna Żona i kibic



Dobre nastawienie to podstawa

Na starcie stanęło ponad 200 zawodników w tym ja sam pod nieobecność Pio_Trka i Jarek. Start nastąpiły o 11:00 pierwszy kilometr po asfalcie tak zwanej rundy honorowej. Pisze tak zwanej bo tempo od razu ogień 45-48km/h potem ostry bardzo szybki zakręt w lewo i w las. Trasa w 95% wiodło po płaskich i cholernie szybki drogach. Miejscami przeszkadzał zalegający piach któregoo ku mojemu zaskoczeniu było naprawdę sporo. Przez pierwsze 5km starałem się utrzymać tempo czołowego peletonu ale niestety nie udało mi się, tempo było jak na początek wyścigu dla mnie za wysokie. Tak więc na następne kilka kilometrów zostałem sam. Odetkało mnie dopiero po 15km. Nóżki "puściły" tak jak bym zredukował bieg i wdusił gaz do podłogi. Przyspieszyłem o kilka km/h i wkrótce dogoniłem zawodnika jadącego na corrateku. Weszliśmy na zmiany, potem doszliśmy do dwóch następnych i tak stworzył się 4 osobowy "pociąg".



W połowie dystansu znajdowała się praktycznie  jedyna większa przeszkoda całego wyścigu. Dziewicza Góra bo o niej mowa:) Trasa poprowadzona została w ten sposób że na samą górę wierzdżaliśmy kilka razy. Niestety na początku pierwszego podjazdu utknąłem ze dwoma maruderami dla których podjazd okazał się zbyt trudny żebyy podjechać go na rowerze! Tak wiec musiałem zejść z roweru, wsiadając z powrotem na sprzęcik spadł mi łańcuch i zaklinował się pomiędzy korbą a ramą. Straciłem kilka sekund i pozycji. Jednak szybko odrobiłem straty i przeskoczyłem o parę pozycji do przodu. Zresztą na podjazdach wyprzedzałem jak chciałem i tylko momentami zmuszany byłem do zwalniania przez jakiegoś marudera którego nie było jak objechać. Końcowka wyścigu całkowicie płaska, jechaliśmy w 5 osobowej grupie dając sobie zmiany. tempo cały czas powyżej 30km/h. Ostatni km po asfalcie pod wiatr i lekką górkę. Tempo koło 40km/h, udało się zostawić pozostałych z grupki i wysunąć się na prowadzenie niestety pojawiły się pierwsze oznaki nadchodzącego skurczu tak wiec żeby nie stanąć na 200m przed metą odpuściłem trochę tracąc dwie pozycje. Na całe szczęście udało się dojechać do mety:)

O nie tylko nie skurcz!


63.5km pokonałem w 2:19min ze średnią 27.5km/h. Wynik bardziej niż zadowalający. 26 w Open i 7 w M2.

Ostatnie metry


Najważniejsze że przez cały czas kontrolowałem samopoczucie, pilnowałem odżywiania się i picia w trakcie wyścigu. Obyło się bez kryzysów, tak że na koniec miałem jeszcze siły na finałowy zryw.



Zmenczony, na bólu ale szczęśliwy :)


Szprzęt i tym razem nie zawiód
Niestety wyników w generalce całego cyklu BikeCrossMaraton Wielkopolska 2010 jeszcze nie ma.
Ogólnie sezon należy uznać za bardzo udany oby tak dalej a teraz czas na odpoczynek...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz