poniedziałek, 31 października 2011

TTR-N Zdobyta / Mike

Tylko kompletny świr wstaje w niedzielo o 3:30 w nocy po to by przejechać na rowerze 200km.
Takich świrów było wczoraj 11. O 5:05 meldujemy się na dworcu PKP w Poznaniu. Ku naszej wielkiej radości na miejscu są już pierwsi kolarze z naszej „przejazdowej” ekipy. Cześć cześć… krótka wymiana zdań i na horyzoncie choć horyzontu jeszcze nie ma bo jest ciemno :) Pojawiają się następni uczestnicy.
W kilka osób przechodzimy do kas, zakup biletów idzie sprawnie i podczas gdy zjeżdżają się kolejni koledzy zajmujemy miejsca w podstawionym już pociągu do Okonka. Ostatni wsiadają na 30sekund przed odjazdem. Ruszamy punktualnie o 5:36 w składzie 11 osobowym, mniej niż się zapisało ale i tak pokaźna grupka zwracająca na siebie uwagę w śród zaskoczonych przechodniów, co ci wariaci robią o 5 rano na rowerach?

Podróż mija w chłodnej atmosferze za sprawa włączonej „klimatyzacji” w końcu jedziemy w pierwszej klasie! Na nasze nie szczęcie okazało się ze tylko nasz przedział był taki chłodny, reszta chłopaków siedziała w ciepełku. No ale sympatyczna rozmowa rozgrzewała skutecznie :)

Po drodze zjedliśmy śniadanko, przygotowaliśmy wyposażenie i punktualnie o 8:21 wjeżdżamy na peron w Okonku. Niesamowite uczucie przyjechać PKP punktualnie do celu ...

Tu czekała na nas już grupka kolarzy z Złotowa w sile czterech bikerów. Przywitanie i w drogę bo zimno. Ładowałem kamerę całą noc, wiec nie powinien dziwić fakt ze mi padała już na dworcu w Okonku :(

Trudno, same fotki muszą wystarczyć. Dojazd do początku szlaku TTR-N to jakieś 3.5km, tam pamiątkowe zdjęcie.

Pierwsze kilometry wyprawy prowadziły po polnych piaszczystych drogach. I tu pierwszy z nas musiał się wycofać. No ale, jak ktoś zakłada ze przejedzie 200km szlaku terenowego na miejskiej damce, to nie ma się co dziwić. Jak koledze rzeczy zaczęły z koszyka na kierownicy wypadać zrozumiał że chyba nie ten sprzęt zabrał … Upewniwszy się że wie gdzie jechać ruszyliśmy dalej.

Następny odcinek biegł wzdłuż rzeki Gwda. Przepełniła mnie nostalgia i zaduma gdyż prawie równo rok temu razem z Tomkiem płynęliśmy Gwdą na kajaku, a teraz pedałuje w wzdłuż tej rzeki na rowerze :)
Dzięki za tamten wypad Przyjacielu.

Odcinek do Piły przebiegał głównie terenem, po w miarę równych i szybkich duktach. Tempo było naprawdę przyzwoite, zresztą jak podczas całego przejazdu … ale o tym później. W między czasie zadzwonił Zbyhoo, który razem z Wojtkiem miał do nas dołączyć przed Piłą, ale jakoś im to za bardzo nie wychodziło… raz byli przed nami, raz za, na północ od Piły, a potem na zachód, nie ma co trochę ich nosiło po okolicy. Koniec końców dołączyli do nas przed Trzcianką :)

Na 56km trasy pękła mi szprycha w tylnim kole, które zaczęło solidnie bić na boki, trochę się obawiałem że nie wytrzyma do końca …
Wysadzony przez Ruskich most na Gwdzie
W Pile odłączył od nas jeszcze jeden kolega ( Demon ) który po prostu nie wytrzymał tempa. Ale przyznam że walczył dzielnie, następnym razem będzie lepiej. Pożegnaliśmy się, a następnie urządziliśmy sobie postój w pobliskim barze.

Nasz Peleton
Gdyby Pani prowadząca go brała udział w konkursie na najbardziej niemiła obsługę, na bank zajęła by jedno z czołowych miejsc. W karcie były cztery rodzaje pierogów ( z mięsem, z serem, z kapustą i grzybami i ruskie ) zamawiam więc pierożki podkreślając że proszę o ruskie, na co babka „ Mam Tylko Ruskie!!! „. No tak przecież to oczywiste, kretyn ze mnie…. Na całe szczęście pierogi były smacznie i nie dostałem po nich sraczki.

Uwierzcie! Naprawde, w gruncie rzeczy ten facet jest normalny !!!!
Za Piłą wyjechaliśmy na otwarte tereny, a drogi leśne zastąpił asfalt. Tempo poszło do góry, ustawiliśmy wachlarz i mknęliśmy przed siebie. Po jakimś czasie dogonili nas wreszcie Zbyhoo i Wojtek. Tak więc peleton powiększył się o dwie pary nóg do pracy. Do Trzcianki, a następnie do Czarnkowa utrzymywaliśmy rytm i zmiany. Po drodze zaliczyliśmy kilka podjazdów, nic wielkiego ale stanowiły miłe urozmaicenie wśród krajobrazu doliny Noteci. W Czarnkowie zatrzymaliśmy się przy sklepie na kolejną chwilkę odpoczynku i naładowanie „baterii”. Cola, buła i Powerade do bidonu. Po wyruszeniu z Czarnkowa natrafiliśmy na wypłukany przez deszcze podjazd w kierunku wsi Dębie. Taki techniczny odcinek przejazdu. Po zbiórce u góry ruszyliśmy przez Młynkowo i Tarnówko w kierunku Obrzycka. Na tym odcinku, zupełnie odsłoniętym, wiatr nabrał na sile. Huraganowy to on nie był, ale my już mieliśmy 150km w nogach …

Mały podjazd
Za Obrzyckiem na początku Ścieżki Dydaktycznej „Świetlista Dąbrowa” przy Leśniczówce „Daniele” mieliśmy umówiony Pit Stop na kawę i herbatę. Tym razem rozgrzaliśmy się dzięki uprzejmości i pomocy Agnieszki, która dowiozła „towar” z Poznania. Był to jeden z sympatyczniejszych momentów całego dnia.

Słońce chyliło się już ku zachodowi, więc „uzbroiliśmy się” w lampki, kurtki i kamizelki odblaskowe, dodatkową ciepłą odzież, bo ostatni odcinek był do pokonania już w zupełnych ciemnościach.
Ubrałem cieplejsze rękawiczki, ochraniacze na buty i dodatkowa ocieplaną kamizelkę. I to była bardzo mądra decyzja, bo do samego końca był cieplutko i przyjemnieJ :)

W Szamotułach było już całkowicie ciemno i nasz mały peleton oświetlony lampkami i odblaskami robił spore wrażenie. Dalej przez Pamiątkowo, Żydowo, Rokietnice i Kiekrz dojechaliśmy do odcinka trasy biegnącego wzdłuż Strzeszynka i Rusałki.

Jazda w zupełnej ciemności przez las w grupce doborowych kolarzy mających jedynie kilka lampek jako oświetlenie robi niesamowite wrażenie. Normalnie nie mogłem się napatrzeć i nacieszyć tym odcinkiem naszego wypadu. Gdy dojechaliśmy do Sołacza ( końca TTR-N ) ogarnęło mnie uczucie smutku, w tamtej chwili mógłbym tak jechać bez końca. Zwłaszcza że po kilku kryzysach wreszcie nogi puściły …

Jednak założenie było takie że jedziemy pod Starego Marycha by pstryknąć sobie pamiątkową wspólną fotkę. Uczyniwszy to pogratulowaliśmy sobie nawzajem, podziękowaliśmy za wspaniały dzień, sprawną zgraną jazdę i obiecaliśmy że należy to powtórzyć.

Nie ma oficjalnych statystyk na ten temat, ale ustanowiliśmy chyba rekord trasy. 200km pokonaliśmy w 7h 49min ze średnią 25.7km/h.

Należy podkreślić że trasa TTR-N jest naprawdę wyśmienicie oznakowania, po za jednym krótkim odcinkiem za Czarnkowem całą można przejechać praktycznie bez spoglądania w mapę, nawigując jedynie po znakach, które są czytelne, umieszczone w logiczny sposób z odpowiednim wyprzedzeniem ( np. przed skrętem )

Wyprawa nie byłaby tak udana gdyby nie przepiękna pogoda która nam towarzyszyła. Był to jeden z nielicznych dni w którym Matka Natura okazała swoją łaskę… Dzięki wielkie o Matko!

W wyprawie udział wzięli: Jacek Wichłacz, Marek Jeszka, Paweł Weber, Gabor Sass, Wojtek Sołtys, Zbyszek Wiktor, Wojtek Wiktor, Stanisław Walkowiak, Demon, Filip, PIO_TREK, Mike

Ekipa ze Złotowa : Marek Dereszkiewicz, Wiesław Fidurski, Jan Biela, Sławek Dereszkiewicz.

Dziękuje że mogłem z wami chłopaki jechać tego dnia. Było super :)

10:49:34 ( czas brutto )
Hr avg 134, Hr max 230 :), dist 220.3km, spd avg 25.7km/h, cad avg 89, asc 550m, zmęczenie 8

Relacja Sławka Dereszowskiego
http://expedition-mtb.blogspot.com/2011/10/trasa-turystyczno-rowerowa-czyli.html

5 komentarzy:

  1. Mike, jeszcze raz dzięki za organizację wyprawy! Było super, a przejazd nocą 10-osobowym peletonem przez Strzeszynek i Rusałkę z 200 km w nogach to już w ogóle przeżycie niemal mistyczne:-)
    To kiedy (i dokąd) następna dwusetka?:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zazdroszę Wam!! Niestety może następnym razem, niestety ten termin mi nie pasował!

    OdpowiedzUsuń
  3. Josip jechało się wyśmienicie. Następny przejazd w przyszłym sezonie. Mam już pewien pomysł...:)

    Michał kolejny przejazd jedziesz z nami obowiązkowo:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej!
    Bardzo fajnie było : )
    Jak będziecie mieli jeszcze jakieś zdjęcia to podzielcie się :)
    Dziś czas na rozjazd!

    OdpowiedzUsuń
  5. Czekam aż wszyscy podeslą swoje fotki i wtedy roześle cały pakiet:)

    OdpowiedzUsuń