piątek, 14 października 2011

Dzień 186 / Jesienny wypad do Czarnkowa / PIO_TREK

Rano wróciłem do domu po służbie, zjadłem śniadanko, w trakcie którego zastanawiałem się gdzie by tu pojechać rowerem? Pogoda za oknem była cudowna; błękitne niebo, kilka małych chmurek oraz jesienne słońce, a do tego orzeźwiające chłodne powietrze. Wyśmienite warunki do długiej rowerowej wycieczki.

Mimo że sezon wyścigowy mam już za sobą, to każdy piękny dzień będę nadal wykorzystywał do przejażdżek rowerowych. Dlatego też wsiadłem dzisiaj na rower szosowy i ruszyłem w trasę, która przebiegała przez następujące miejscowości;

Szamotuły - Obrzycko - Piotrowo - Lubasz - Czarnków - Połajewo - Ludomy - Oborniki - Szamotuły

Z Szamotuł do Czarnkowa jechałem pod wiatr, nie wiał on mocno ale zawsze to trochę spowalnia :) Oprócz wiatru podczas dojazdu do Czarnkowa musiałem zmierzyć się także z podjazdem od Lubasza do wsi Dębe. Natomiast na odcinku od wsi Dębe do Czarnkowa, nadal trwa remont drogi w paru miejscach ruch odbywa się wahadłowo. Trochę to teraz utrudnia to jazdę, ale po remoncie będzie to piękny podjazd do trenowania, bo został on poszerzony o dobre 3m :)

Gdy dotarłem już do Czarnkowa, to od razu pojechałem na 14% podjazd tzw. ściankę, na której w tym roku byłem chyba tylko dwa razy :( W czasie jej pokonywania dowiedziałem się że z każdym dniem forma spada, bo dzisiaj z trudem wdrapałem się na nią z środkowej tarczy ...

Czarnków w jesiennych barwach :)
Ze ścianki zjechałem serpentynami na dół, ponownie pokonać kolejny długi podjazd na wyjeździe z Czarnkowa w kierunku wsi Huta. Na szczęście po jego pokonaniu do samych Obornik jechałem z wiatrem w plecy wiec kilometry uciekały szybko i jajęło mi to około godziny.

W Obornikach szybko przemknąłem przez ryneczek, później przejechałem małym mostem przez Wartę i wyjechałem w kierunku Szamotuł. Ostatnia część trasy była już trudniejsza, bo wiatr zaczął ponownie przeszkadzać. Jechałem wolniej, ale do domu miałem coraz bliżej i po kilkudziesięciu minutach zameldowałem się na mecie czyli w Grodzie Halszki.

To był kolejny udany przy pięknej pogodzie. I mimo że powinienem jeździć teraz coraz mniej, to nie mogłem się powstrzymać, by nie korzystać z uroków jesieni. I powiem wam że nie żałuje ani chwili spędzonej dzisiaj na rowerze, bo wiem że takich chwil w nadchodzących miesiącach będzie niestety coraz mniej :(

W sumie pokonałem 96,70 km w czasie 3h 10min 37sek ze średnią prędkością 30,40 km/h
HR śr 151 , HR max 171  , Spalone kalorie: 3026 kcal. Przewyższenie 310m. Temp. 11 st. C.

6 komentarzy:

  1. A Ja dziś przez tłumik znowu nie miałem szansy na trening. Dzień taki piekny a... wkurwiony jestem!

    Tak między nami, co ty masz z tym podjazdem do wsi Dębie? Przecież to żaden podjazd, lekka górka nie wprowadzaj czytelników w błąd! To Nie Ładnie Panie V-ce Mistrzu...:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem dla Ciebie liczą się tylko podjazdy powyżej 14% :)

    A ja za takie uznaje także te o mniejszym nachyleniu, wiec ten do wsi Dębe jest dla mnie podjazdem :)

    W porównaniu z płaskim powiatem szamotulskim, to dla mnie nawet "góra" !

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla ścisłości:
    Na 3.7km pomiędzy Lubaszem masz 31m przewyższenia. To daje niecałe 10m na 1km... Ja cię proszę...

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej, a kiedy odpoczniecie ? :)

    Ja w tym tygodniu zrobiłem tylko nieco ponad godzinę na rowerze

    OdpowiedzUsuń
  5. Odpoczniemy na emeryturze:)

    OdpowiedzUsuń