środa, 25 sierpnia 2010

Szlak Roku

Pierwszy od dłuższego czasu trening z górkami. Plan zakładał spokojny dojazd do Obornik potem trochę interwałów na północnym brzegu Warty w kierunku Murowanej Gośliny, odpoczynek do Rakowni i znowu interwały w Puszczy Zielonce wraz z wjazdem na Dziewiczą Górę i rozjazd przez Poznań.

Nad Wartą koło Obornik
Jak zaplanowałem tak zrobiłem do Obornik spokojnie jechałem trasą maratonu w Suchym, dużo błota i momentami gnoju, mam namyśli taki prawdziwy gnój od zwierząt hodowlanych typu krowa, świnia czy koń. Wiał boczny zachodni wiatr, który przeszkadzał ale jakoś noga podawała.








Za obornikami kilka zjazdów i podjazdów, tętno trochę skoczyło, po drodze zahaczyłem o "altankę" z serii tych co Pio_Trek opisał kilka postów temu.


"Altanka"
Jechało mi się dobrze nawet bardzo dobrze aż tu nagle gdzieś przed Murowana bach nogi puściły i jechało mi się jeszcze lepiej:). W Rakowni fotka dla Tomka i rodzinki i spokojny dojazd do Kaminśka w poszukiwaniu czerwonego szlaku który miał mię zaprowadzić na Dziewiczą Górę. I tu przechodzimy do sedna posta. Tak jak drogę rowerową prowadzącą przez Hel, zwłaszcza jej odcinek pomiędzy Juratą a Helem można nazwać najpiekniejszą ścieszką rowerową jaką jechałem w tym sezonie to czerwony szlak przez Puszcze Zielonkę z pewnością można określić jako najgorzej oznakowany szlak tego sezonu. Kompletny brak konsekwencji znakującego, najpierw znaki na co drugim drzewie potem zakręt 90 stopni w lewo i co? i jajco! koniec znaków. Sprawdziłem wszystkie drogi na tym skrzyżowaniu i żadnego znaku na przestrzeni kilometra. Tak więc olałem jazdę szlakiem i pojechałem na nos nawigując obserwując słonce. Nawet za bardzo na mapę nie patrzyłem.

Costa de Rakownia

Nie wiem jak to nazwać ale jakoś instynktownie wyczuwam kierunek w którym się poruszam i potrafię zobrazować sobie w głowie w którym miejscu się znajduje ( oczywiście po przestudiowaniu mapy terenu przed wyruszeniem ). Tak wiec bez większych problemów dotarłem do niebieskiego szlaku który zaprowadził mnie na Dziewiczą. Nareście pierwsza większa górka od kilku tygodni. Nawet nie wiedziałem jak mi tego brakowało. Mimo że w Grecji nie raz przeklinałem podjazd i zastanawiałem się kiedy on się wreście skończy to tak naprawdę okazuje się ze lubię i dobrze mi idzie na długich kilkunasto kilometrowych podjazdach.

Z Dziewiczej już prosto do Poznania, udało mi się rozkręcić nawet niezłe tempo pod wiatr tak koło 35-36km/h, fajnie się jechało.

Ogólnie zrobiłem 83km i jechało mi się dobrze, mały kryzys po zgubieniu szlaku ale wynikał on bardziej z rozdrażnienia niż zmęczenia fizycznego.

Hr avg 142, Hr max 207?, cad avg 95, spd avg 25km/h, asc 330m, zmęczenie 7.

Mike

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz