wtorek, 10 sierpnia 2010

Maraton Suchy Las relacja Mike

Uff... maraton w Suchym już za nami było naprawdę ciekawie ale po kolei.

Rowerek przed wyścigiem
Zapowiadał się deszczowy i pochmurny dzień w nocy padało tak więc było pewne że pojedziemy po błocie a pamiętając zeszło roczny maraton trochę się tego obawiałem. Cóż to chyba taka nowa świecka tradycja z e w Suchym jedziemy po mokrym.
Mimo brzydkiej pogody nie zrażeni stanęliśmy na linii startu. Dystans mega ( w regulaminie imprezy występuje jako giga - lekki bałagan u organizatora o czym więcej trochę później ) 70km na starcie 165 osób ( mega 89 ). W tle nie zastąpiony Piotr Kurek nawija do mikrofonu. Przed nami kilka godzin maksymalnego wysiłku. Co dziwne teraz jak o tym myślę to nie przypominam sobie żebym choć trochę się denerwował, żadnego moczopendu, sraczki, bólu brzucha pełen luz.

11:00 start runda honorowa i po około 10 min ostry start z "miasteczka" zawodów. Z racji że z Piotrkiem startowaliśmy z tyłu peletonu trzeba było się przedzierać do przodu by przed odcinkiem singiel track-a być w czołowej grupie, co nie było takie łatwe uwzględniając tempo na starcie oraz licznych "turystów" nie dokońca wiedzących jak się zachować w tak dużej grupie, ale udało się jesteśmy w pierwszej połowie stawki.

Ostatnie chwile przed startem
Utrzymywaliśmy szybkie tempo około 33km/h, ja przez pierwsze 50min rywalizacji miałem tętno w okolicach 180uderzeń na minute.Do Chludowa jechaliśmy z Piotrem w jednej grupie doganiając nawet Zbyszka. Cały czas jechałem na przedzie i mówiąc szczerze tak się zastanawiałem czy się nie sfrajeruje ciągnąc jak kretyn innych, próbowałem zejść do tyłu i dać innym trochę popracować ale reszta raczej nie była chętna a jak już ktoś wyszedł do przodu to czułem że mnie zwalnia. Sam nie wierze w to co pisze ale był to mój najlepszy początek wyścigu w mojej amatorskiej karierze.

"Ostry" Start
Po dojechaniu do asfaltowego odcinka stworzyła się grupka 5 zawodników ( sami mastersi i ja ), weszliśmy na wachlarz i tak przez następne kilka kilometrów współpracowaliśmy trzymając tempo około 40-43km/h ( przez moment po zjeździe dokręcałem przy prędkości 58km/h MASAKRA nigdy czegoś podobnego nie czułem! ). Niestety Piotrek "zawisł pomiędzy moją grupką a goniącą go grupą Zbyszka. Potem się dowiedziałem ze nie mogli go dość mimo zmian i współpracy. WIELKI SZACUN dla Piotra takie rzeczy obrastają w legęde w środowisku wyścigowym. Po wjechaniu do lasu okazało się bardzo szybko że mastersi nie potrafią po lesie jeździć. Owszem ciągną mocno czasami nawet bardzo mocno ale cały czas szarpią. 300m 35km/h potem znowu 27km/h i tak cały czas. Mi osobiście taki styl jazdy nie odpowiada i mnie męczy ale jakoś udało się utrzymać z nimi.

Odcinek trasy na poligonie przed Biedruskiem prowadził po zaoranych podmokłych terenach, trudno było usiedzieć na siodełku. Z Biedruska jechaliśmy wzdłuż warty w kierunku Poznania, fajny szybki i malowniczy zarazem odcinek. Na tym etapie rywalizacji zostało nas już tylko troje i cały czas skok do przodu i wolniej do przodu i wolniej, zaczęło mnie to juz solidnie irytować. Z łatwością mógłbym zgubic moich tymczasowych partnerów na jednym z podjazdów ( nie była to ich mocna strona ) ale co dalej, ostatnie 20km samemu do mety nie to nie był dobry pomysł.

Udało sie! Wreście meta
Tak sobie jadę i jadę i tu nagle jak to zwykle bywa ODCIĘCIE. Tak gdzieś na 54km kryzys i grupka zaczęła mi odjeżdżać ( powoli co prawda ale jednak! ). Tak więc ostatnie kilometry pokonałem sam walcząc z osłabieniem. Na odcinku prowadzącym przez morawsko zastanawiałem się po jaką cholerę za proponowałem poprowadzenie trasy tędy. Do tego doszła jeszcze gleba sklejona za wysypiskiem śmieci. Ale udało się dojechałem, tracąc czas ale nie pozycję.

Meta. Jest dobrze czuje że był to najlepszy mój występ i tak było jak się później okazało byłem 7 w elicie. No normalnie ŻYCIÓWKA:). Do tego Piotr 8 w swojej kategorii. Naprawdę dobry drużynowy wynik!!! Oby tak dalej.

Pozostaje tylko odpowiedzieć sobie co dalej. Jaki system treningowy wybrać żeby utrzymać formę, nad czym teraz popracować i najważniejsza rzecz czym było spowodowane odcięcie które mnie spotkało?

Rowerek po wyścigu



Czas 2h 33min, Hr avg 174, Hr max 190, asc 330m, cad avg 101, spd avg 27.1km/h spd max 66.2km/h, kcal 2047, zmęczenie 9









Slad GPS http://sportstracker.nokia.com/nts/workoutdetail/index.do?id=2832528


Podziękowania dla Ani za fotki i doping

Mike

1 komentarz:

  1. Jeśli zwrócisz uwagę na buty właściciela to okaże się że to mój rowerek po wyścigu :) PIO_TREK

    OdpowiedzUsuń