Tylko kompletny świr wstaje w niedzielo o 3:30 w nocy po to by przejechać na rowerze 200km.
Takich świrów było wczoraj 11. O 5:05 meldujemy się na dworcu PKP w Poznaniu. Ku naszej wielkiej radości na miejscu są już pierwsi kolarze z naszej „przejazdowej” ekipy. Cześć cześć… krótka wymiana zdań i na horyzoncie choć horyzontu jeszcze nie ma bo jest ciemno :) Pojawiają się następni uczestnicy.
W kilka osób przechodzimy do kas, zakup biletów idzie sprawnie i podczas gdy zjeżdżają się kolejni koledzy zajmujemy miejsca w podstawionym już pociągu do Okonka. Ostatni wsiadają na 30sekund przed odjazdem. Ruszamy punktualnie o 5:36 w składzie 11 osobowym, mniej niż się zapisało ale i tak pokaźna grupka zwracająca na siebie uwagę w śród zaskoczonych przechodniów, co ci wariaci robią o 5 rano na rowerach?
Podróż mija w chłodnej atmosferze za sprawa włączonej „klimatyzacji” w końcu jedziemy w pierwszej klasie! Na nasze nie szczęcie okazało się ze tylko nasz przedział był taki chłodny, reszta chłopaków siedziała w ciepełku. No ale sympatyczna rozmowa rozgrzewała skutecznie :)
Po drodze zjedliśmy śniadanko, przygotowaliśmy wyposażenie i punktualnie o 8:21 wjeżdżamy na peron w Okonku. Niesamowite uczucie przyjechać PKP punktualnie do celu ...
Tu czekała na nas już grupka kolarzy z Złotowa w sile czterech bikerów. Przywitanie i w drogę bo zimno. Ładowałem kamerę całą noc, wiec nie powinien dziwić fakt ze mi padała już na dworcu w Okonku :(
Trudno, same fotki muszą wystarczyć. Dojazd do początku szlaku TTR-N to jakieś 3.5km, tam pamiątkowe zdjęcie.
Pierwsze kilometry wyprawy prowadziły po polnych piaszczystych drogach. I tu pierwszy z nas musiał się wycofać. No ale, jak ktoś zakłada ze przejedzie 200km szlaku terenowego na miejskiej damce, to nie ma się co dziwić. Jak koledze rzeczy zaczęły z koszyka na kierownicy wypadać zrozumiał że chyba nie ten sprzęt zabrał … Upewniwszy się że wie gdzie jechać ruszyliśmy dalej.
Następny odcinek biegł wzdłuż rzeki Gwda. Przepełniła mnie nostalgia i zaduma gdyż prawie równo rok temu razem z Tomkiem płynęliśmy Gwdą na kajaku, a teraz pedałuje w wzdłuż tej rzeki na rowerze :)
Dzięki za tamten wypad Przyjacielu.
Odcinek do Piły przebiegał głównie terenem, po w miarę równych i szybkich duktach. Tempo było naprawdę przyzwoite, zresztą jak podczas całego przejazdu … ale o tym później. W między czasie zadzwonił Zbyhoo, który razem z Wojtkiem miał do nas dołączyć przed Piłą, ale jakoś im to za bardzo nie wychodziło… raz byli przed nami, raz za, na północ od Piły, a potem na zachód, nie ma co trochę ich nosiło po okolicy. Koniec końców dołączyli do nas przed Trzcianką :)
Na 56km trasy pękła mi szprycha w tylnim kole, które zaczęło solidnie bić na boki, trochę się obawiałem że nie wytrzyma do końca …
Takich świrów było wczoraj 11. O 5:05 meldujemy się na dworcu PKP w Poznaniu. Ku naszej wielkiej radości na miejscu są już pierwsi kolarze z naszej „przejazdowej” ekipy. Cześć cześć… krótka wymiana zdań i na horyzoncie choć horyzontu jeszcze nie ma bo jest ciemno :) Pojawiają się następni uczestnicy.
W kilka osób przechodzimy do kas, zakup biletów idzie sprawnie i podczas gdy zjeżdżają się kolejni koledzy zajmujemy miejsca w podstawionym już pociągu do Okonka. Ostatni wsiadają na 30sekund przed odjazdem. Ruszamy punktualnie o 5:36 w składzie 11 osobowym, mniej niż się zapisało ale i tak pokaźna grupka zwracająca na siebie uwagę w śród zaskoczonych przechodniów, co ci wariaci robią o 5 rano na rowerach?
Podróż mija w chłodnej atmosferze za sprawa włączonej „klimatyzacji” w końcu jedziemy w pierwszej klasie! Na nasze nie szczęcie okazało się ze tylko nasz przedział był taki chłodny, reszta chłopaków siedziała w ciepełku. No ale sympatyczna rozmowa rozgrzewała skutecznie :)
Po drodze zjedliśmy śniadanko, przygotowaliśmy wyposażenie i punktualnie o 8:21 wjeżdżamy na peron w Okonku. Niesamowite uczucie przyjechać PKP punktualnie do celu ...
Tu czekała na nas już grupka kolarzy z Złotowa w sile czterech bikerów. Przywitanie i w drogę bo zimno. Ładowałem kamerę całą noc, wiec nie powinien dziwić fakt ze mi padała już na dworcu w Okonku :(
Trudno, same fotki muszą wystarczyć. Dojazd do początku szlaku TTR-N to jakieś 3.5km, tam pamiątkowe zdjęcie.
Pierwsze kilometry wyprawy prowadziły po polnych piaszczystych drogach. I tu pierwszy z nas musiał się wycofać. No ale, jak ktoś zakłada ze przejedzie 200km szlaku terenowego na miejskiej damce, to nie ma się co dziwić. Jak koledze rzeczy zaczęły z koszyka na kierownicy wypadać zrozumiał że chyba nie ten sprzęt zabrał … Upewniwszy się że wie gdzie jechać ruszyliśmy dalej.
Następny odcinek biegł wzdłuż rzeki Gwda. Przepełniła mnie nostalgia i zaduma gdyż prawie równo rok temu razem z Tomkiem płynęliśmy Gwdą na kajaku, a teraz pedałuje w wzdłuż tej rzeki na rowerze :)
Dzięki za tamten wypad Przyjacielu.
Odcinek do Piły przebiegał głównie terenem, po w miarę równych i szybkich duktach. Tempo było naprawdę przyzwoite, zresztą jak podczas całego przejazdu … ale o tym później. W między czasie zadzwonił Zbyhoo, który razem z Wojtkiem miał do nas dołączyć przed Piłą, ale jakoś im to za bardzo nie wychodziło… raz byli przed nami, raz za, na północ od Piły, a potem na zachód, nie ma co trochę ich nosiło po okolicy. Koniec końców dołączyli do nas przed Trzcianką :)
Na 56km trasy pękła mi szprycha w tylnim kole, które zaczęło solidnie bić na boki, trochę się obawiałem że nie wytrzyma do końca …
Wysadzony przez Ruskich most na Gwdzie |
Nasz Peleton |
Uwierzcie! Naprawde, w gruncie rzeczy ten facet jest normalny !!!! |
Mały podjazd |
Słońce chyliło się już ku zachodowi, więc „uzbroiliśmy się” w lampki, kurtki i kamizelki odblaskowe, dodatkową ciepłą odzież, bo ostatni odcinek był do pokonania już w zupełnych ciemnościach.
Ubrałem cieplejsze rękawiczki, ochraniacze na buty i dodatkowa ocieplaną kamizelkę. I to była bardzo mądra decyzja, bo do samego końca był cieplutko i przyjemnieJ :)
W Szamotułach było już całkowicie ciemno i nasz mały peleton oświetlony lampkami i odblaskami robił spore wrażenie. Dalej przez Pamiątkowo, Żydowo, Rokietnice i Kiekrz dojechaliśmy do odcinka trasy biegnącego wzdłuż Strzeszynka i Rusałki.
Jazda w zupełnej ciemności przez las w grupce doborowych kolarzy mających jedynie kilka lampek jako oświetlenie robi niesamowite wrażenie. Normalnie nie mogłem się napatrzeć i nacieszyć tym odcinkiem naszego wypadu. Gdy dojechaliśmy do Sołacza ( końca TTR-N ) ogarnęło mnie uczucie smutku, w tamtej chwili mógłbym tak jechać bez końca. Zwłaszcza że po kilku kryzysach wreszcie nogi puściły …
Jednak założenie było takie że jedziemy pod Starego Marycha by pstryknąć sobie pamiątkową wspólną fotkę. Uczyniwszy to pogratulowaliśmy sobie nawzajem, podziękowaliśmy za wspaniały dzień, sprawną zgraną jazdę i obiecaliśmy że należy to powtórzyć.
Nie ma oficjalnych statystyk na ten temat, ale ustanowiliśmy chyba rekord trasy. 200km pokonaliśmy w 7h 49min ze średnią 25.7km/h.
Należy podkreślić że trasa TTR-N jest naprawdę wyśmienicie oznakowania, po za jednym krótkim odcinkiem za Czarnkowem całą można przejechać praktycznie bez spoglądania w mapę, nawigując jedynie po znakach, które są czytelne, umieszczone w logiczny sposób z odpowiednim wyprzedzeniem ( np. przed skrętem )
Wyprawa nie byłaby tak udana gdyby nie przepiękna pogoda która nam towarzyszyła. Był to jeden z nielicznych dni w którym Matka Natura okazała swoją łaskę… Dzięki wielkie o Matko!
W wyprawie udział wzięli: Jacek Wichłacz, Marek Jeszka, Paweł Weber, Gabor Sass, Wojtek Sołtys, Zbyszek Wiktor, Wojtek Wiktor, Stanisław Walkowiak, Demon, Filip, PIO_TREK, Mike
Ekipa ze Złotowa : Marek Dereszkiewicz, Wiesław Fidurski, Jan Biela, Sławek Dereszkiewicz.
Dziękuje że mogłem z wami chłopaki jechać tego dnia. Było super :)
10:49:34 ( czas brutto )
Hr avg 134, Hr max 230 :), dist 220.3km, spd avg 25.7km/h, cad avg 89, asc 550m, zmęczenie 8
Relacja Sławka Dereszowskiego
http://expedition-mtb.blogspot.com/2011/10/trasa-turystyczno-rowerowa-czyli.html
W Szamotułach było już całkowicie ciemno i nasz mały peleton oświetlony lampkami i odblaskami robił spore wrażenie. Dalej przez Pamiątkowo, Żydowo, Rokietnice i Kiekrz dojechaliśmy do odcinka trasy biegnącego wzdłuż Strzeszynka i Rusałki.
Jazda w zupełnej ciemności przez las w grupce doborowych kolarzy mających jedynie kilka lampek jako oświetlenie robi niesamowite wrażenie. Normalnie nie mogłem się napatrzeć i nacieszyć tym odcinkiem naszego wypadu. Gdy dojechaliśmy do Sołacza ( końca TTR-N ) ogarnęło mnie uczucie smutku, w tamtej chwili mógłbym tak jechać bez końca. Zwłaszcza że po kilku kryzysach wreszcie nogi puściły …
Jednak założenie było takie że jedziemy pod Starego Marycha by pstryknąć sobie pamiątkową wspólną fotkę. Uczyniwszy to pogratulowaliśmy sobie nawzajem, podziękowaliśmy za wspaniały dzień, sprawną zgraną jazdę i obiecaliśmy że należy to powtórzyć.
Nie ma oficjalnych statystyk na ten temat, ale ustanowiliśmy chyba rekord trasy. 200km pokonaliśmy w 7h 49min ze średnią 25.7km/h.
Należy podkreślić że trasa TTR-N jest naprawdę wyśmienicie oznakowania, po za jednym krótkim odcinkiem za Czarnkowem całą można przejechać praktycznie bez spoglądania w mapę, nawigując jedynie po znakach, które są czytelne, umieszczone w logiczny sposób z odpowiednim wyprzedzeniem ( np. przed skrętem )
Wyprawa nie byłaby tak udana gdyby nie przepiękna pogoda która nam towarzyszyła. Był to jeden z nielicznych dni w którym Matka Natura okazała swoją łaskę… Dzięki wielkie o Matko!
W wyprawie udział wzięli: Jacek Wichłacz, Marek Jeszka, Paweł Weber, Gabor Sass, Wojtek Sołtys, Zbyszek Wiktor, Wojtek Wiktor, Stanisław Walkowiak, Demon, Filip, PIO_TREK, Mike
Ekipa ze Złotowa : Marek Dereszkiewicz, Wiesław Fidurski, Jan Biela, Sławek Dereszkiewicz.
Dziękuje że mogłem z wami chłopaki jechać tego dnia. Było super :)
10:49:34 ( czas brutto )
Hr avg 134, Hr max 230 :), dist 220.3km, spd avg 25.7km/h, cad avg 89, asc 550m, zmęczenie 8
Relacja Sławka Dereszowskiego
http://expedition-mtb.blogspot.com/2011/10/trasa-turystyczno-rowerowa-czyli.html