poniedziałek, 14 listopada 2011

Podsumowanie sezonu 2011 / PIO_TREK

Pierwsza część sezonu ( grudzień, styczeń, luty i połowa marca ) to treningi na rowerze spiningowy.
W sumie "wysiedziałem" 122h podczas 72 treningów.

Drugą część sezonu wykonałem na rowerach; MTB , szosowym, a przedstawia się ona następująco;
  • Marzec       / 441,02km   / 14h 54min / 29,597 km/h
  • Kwiecień    / 1327,27km / 43h 43min / 30,355 km/h
  • Maj            / 1377,48km / 50h 53min / 27,062 km/h
  • Czerwiec    / 894,76km   / 43h 58min / 20,062 km/h
  • Lipiec         / 1042,69km / 37h 06min / 28,068 km/h + 3h na rowerze spiningowym
  • Sierpień      / 956,6km     / 34h 03min / 28,090 km/h
  • Wrzesień    / 713,8 km    / 27h 37min / 25,847 km/h
  • Październik / 939,0 km   / 35h 23min  / 26,538 km/h
  • Listopad     / 338,8 km   / 12h 16min  / 27,620 km/h

W tej części sezonu przejechałem 8031,42km w czasie  299h 53min ze średnią prędkością 26,782 km/h.
Zakładając że w okresie przygotowawczym, na rowerze spiningowym jeździłem ze średnią +/- 30km/h ,
to pokonałem wtedy około 1545km.

Podsumowanie całego roku; 421h  53min / 9576,42km

Ukończyłem 10 z 11 maratonów, a kolejne starty to; Murowana Goślina, Chodzież, Barlinek, Sulechów, Gniezno, Mosina, Suchy Las, Hermanów, Koło, Wieleń, Łopuchowo. Z powodu defektu nie ukończyłem maratonu w Chodzieży :(

 Wnioski
Założoną liczbę dni treningowych wykonałem w 100%, choć teraz przyznam że 200 dni, to bardzo dużo, może trochę za dużo. Po ostatnim starcie sezonu raczej "zwiedzałem" niż trenowałem, bo nie miałem już pomysłu co mam rozwijać i co budować? :)

Cieszę się z tego że potrafię połączyć założenia treningowe z odwiedzaniem ciekawych miejsc w Wielkopolsce. Tych bliskich i tych dalekich. Zawodowym kolarzem już nigdy nie będę i chyba nie chciałbym być. Mam raczej duszę turysty z lekkim zacięciem wyścigowym. I tego będę się trzymał :)

Sezon wyścigowy zaliczam jako udany! Wykonałem kolejny krok do przodu, poprawiłem formę i wyniki o czym świadczyć mogą np."Michałki". Dzięki temu w kategorii M3 zająłem drugie miejsce w GP Wielkopolski w maratonach MTB, co uznaję za największy sukces tego roku ! Kolejnym dużym sukcesem, było pierwsze "pudło" ( 2 miejsce w M3 ) na maratonie w Łopuchowie, wywalczone po zaciętym finiszu.

Pierwsze trofea :)
Niestety dla mnie, ale "stety" dla Niego i naszej drużyny. Kolejny krok do przodu wykonał Mike, przez co znowu nie udało mi się go pokonać na maratonie. Co prawda w niektórych maratonach przyjeżdżałem przed nim, ale tylko wtedy kiedy przydarzył mu się jakiś defekt; uszkodzony bukłak, pana, napęd.

Muszę przyznać że w tym roku Braciszek naprawdę wystrzelił z formą i był naprawdę bardzo mocny! Depcze czołówce po pietach i jeśli w przyszłym roku wykona kolejny krok do przodu, to pudła będą regułą.
Jestem z Ciebie dumny Bracie! Jesteś dla mnie NIEDOŚCIGNIONYM WZOREM! Ale ile można gonić?

W tym roku sam zaplanowałem sobie treningi, i po pierwszej części było obiecująco. Jednak potem było już trochę gorzej. Jak powiedział Mike za bardzo skupiałem się na tempówkach, a za mało nad mocą i sprintami. Musi być w tym trochę prawdy,, bo w pierwszej części maratonów brakowało mi mocy i nie mogłem utrzymać się za długo za czołówką. Człowiek uczy się na błędach i plan treningów na przyszły rok ułoży mi mój Guru czyli Mike. Ale będzie moc!!! :)

Po okresie przygotowawczym, dzięki treningom, zdrowej diecie oraz abstynencji udało mi się zejść do 79kg wagi. Niestety później odpuściłem abstynencje, a że mam słabą psychikę to zacząłem podjadać do piwka i waga w sezonie dobiła do 84kg. Wyniki na maratonach były niby dobre, ale gdyby waga była niższa to pewnie były by lepsze. Dlatego, nie utrzymanie wagi uznaje za swoją porażkę.

Przed sezonem zakładałem że wystartuję w całym cyklu Kaczmarek Electric, jednak inwestycje jakie wykonałem w "Mariana" pochłonęły tyle kasy że ten cykl musiałem sobie odpuścić. Nie żałuję tej decyzji, bo dzięki temu mam wspaniały rower, który w znacznym stopniu przyczynił się do osiąganych wyników na pozostałych maratonach. W planach był jeszcze Eska Bike Maraton, ale za namową Mike słusznie z niego zrezygnowałem. 

Żeby nie było tak idealnie, to po przejechanych maratonach doszedłem do wniosku że opony Geax Gato nie nadają się na nasze wielkopolskie piaszczyste maratony. Dlatego w przyszłym roku za radą Zbyszka zamierzam przejść  na Geax Saguaro, które powinny spisywać się lepiej. Jednak jak znam życie, to przyszły rok będzie deszczowy i bardziej sprawdzą się Gato :)

I to by było na tyle jeśli chodzi o podsumowanie, jak mi przyjdzie jeszcze coś do głowy, to pewnie to dopisze. Plany dotyczące przyszłego sezony już się krystalizują, trzeba jednak poczekać na potwierdzenie dat i miejsc maratonów w Wielkopolsce.

P.S.
Po wyczerpującym sezonie, jeden z jego bohaterów czyli "Marian" został umyty, wypielęgnowany, nabłyszczony, i za zgodą żony Kasi, a nawet na Jej życzenie, będzie odpoczywał w ciepłym domku a nie lodowatym garażu !!! :)


3 komentarze:

  1. Fajne podsumowanie sezonu. Zauważyłeś błedy które popełniłeś a to najważniejsze w samotrenowaniu się. Dziękuje za słowa uznania ale chybe lekko przesadziłeś... A co do gonienia: Dogonisz mnie albo zdechniesz próbując:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podobno cała zabawa jest w tym, żeby gonić "króliczka" a nie żeby go złapać!

    Może i zdechnę, ale po Twoim trupie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie dogonisz tego trupa:)

    Poza tym królicze mięso jest bardzo smaczne...

    OdpowiedzUsuń