poniedziałek, 28 listopada 2011

Podsumowanie sezonu 2011 / Mike

Długo nie pisałem, ale jakoś tak ostatnio wiele spraw służbowych na głowie i brakowało weny. W czwartek rozpoczynam sezon 2012 wiec czas na małe podsumowanie ubiegłego sezonu.
Założenia były mniej więcej takie:

Rzetelnie przepracować zaplanowane treningi, pilnować przemęczenia, ukończyć dwa pełne cykle startowe, no i rzecz jasna przesunąć swoją wydolność o stopień w górę Zanim podsumuje co się udało osiągnąć a co nie, trochę danych statystycznych.

Łącznie na wszystkich rowerach  ( góral, szosa, zimowka, trenażer ) w okresie od 1.12.2010-12.11.2011:

Przejechałem 9 635km

Na treningach spędziłem 383h
 Strefa 5c 0:58h
 Strefa 5b 17:37h
 Strefa 5a 13:37h
 Strefa 4 42:08h
 Strefa 3 31:54h
 Strefa 2 93:27h
 Strefa 1 138:26h


Średnia roczna prędkość 25km/h


Tygodniowy średni dystans to 192.7km


Maksymalny tygodniowy dystans to 409.6km


Roczna średnia kadencja to 92 obroty/min


Spalone kalorie 104 860


Łączna liczba uderzeń serca w sezonie 28 42039


Przewyższenie 24 280m


Odnosząc się do założeń stwierdzam ze udało się je zrealizować w pełni. Okres podstawy i rozbudowy przepracowałem uczciwie nie obier… się na treningach. Forma przyszła wtedy kiedy planowałem i udało się osiągnąć dwa szczyty w sezonie w okresach największego obciążenia startowego. Udało się uniknąć kontuzji i przetrenowania. Motywacja przez cały sezon była na wysokim poziomie dzięki czemu nie czułem psychicznego zmęczenia i do kolejnych cykli treningowych podchodziłem z entuzjazmem i zaangażowaniem.

Obserwując miniony sezon doszedłem do kilku wniosków i spostrzeżeń którymi będę kierował się w sezonie 2012.

Po pierwsze czasu treningów nie będę zwiększał. Te 383h to optimum pozwalające zachować w/w elementy, dodatkowe ze względów służbowo – osobistych więcej czasu na trening po prostu nie wygospodaruje. 

Nadal będę słuchał organizmu, jak mówi nie mam dość to znaczy że naprawdę tak jest. Lepiej raz odpuścić niż się zajechać i mieć sezon w plecy.

Ilość startów w sezonie tez się raczej nie zwiększy myślę ze dwa pełne cykle maratonów to mój maks.
Poeksperymentuje natomiast z obciążeniami na treningach i zwrócę większą uwagę na elementy które do tej pory stanowiły moje ograniczniki.

I na koniec kilka uwag na temat startów w minionym sezonie:

Najlepszy start to Suchy Las: pomimo pany na starcie i stary około 6min, pojechałem bardzo mocny wyścig pracując praktycznie cały czas samotnie. Był to jedyny wyścig w którym nikt mnie nie wyprzedził po starcie:) No i wynik całkiem dobry mimo pecha 10 miejsce w Elicie.

Najgorszy start to Wolsztyn: Trasa dziurawa jak jasna cholera, pełno piachu do tego moje opony Gato… No i źle się czułem, noga nie podawała. Zdecydowanie jedyny start w którym miałem ochotę jeb… rower w krzaki.

Największy pech: Spotkał mnie w czasie maratonu w Hermanowie. Jechałem w czołówce wyścigu gdzieś na 12-13 pozycji Open, samopoczucie było wyśmienite, moc w nodze ale najpierw pana a następnie problemy z napędem zmusiły mnie do wycofania się z dystansu Giga.

Najdziwniejszy start: To Łopuchowo, początek bardzo szybki, potem zawisłem w pociągu który jechał za wolno ale na tyle szybko że nie było sensu samemu się urywać. Niby można ale nie do końca… No i na metę po pięknej drużynowej akcji wjechaliśmy razem z Pio_Trkiem. Dziękuje za  to Braciszku:)

Największy błąd: Ponownie Wolsztyn, jak się później okazało odpuszczenie drugiej pętli kosztowało mnie utratę zwycięstwa w generalce w Elicie MTB Kaczmarek Electric. No cóż ale wygrywa i przegrywa się w głowie…

Więcej tego błędu nie popełnie!

sobota, 19 listopada 2011

Wstępna lista maratonów w Wielkopolsce na rok 2012 :)

Poniżej zamieszczam wstępną listę maratonów, które odbędą się w przyszłym roku w Wielkopolsce w cyklach "Grand Prix Wielkopolski" oraz "Maraton Cup". Na razie bez uwzględnienia cyklu "Kaczmarek Electric".

Lista maratonów wielkopolskich w 2012 r.
  1. 22.04.  Dolsk ( GP Wlkp. #1 )
  2. 29.04.  Czerwonak ( Maraton Cup #1 )
  3. 19.05.  Ostrzeszów ( Maraton Cup #2 )
  4. 20.05.  Gniezno ( GP Wlkp. #2 )
  5. 02.06.  Chodzież ( Maraton Cup #3 )
  6. 10.06.  Mosina ( GP Wlkp. # 3)
  7. 15.07.  Czarnków ( Maraton Cup # 4 )
  8. 12.08.  Suchy Las ( GP Wlkp. #4 ) Mistrzostwa Wielkopolski.
  9. 25.08.  Hermanów ( Maraton Cup #5 ) Puchar Polski 
  10. 09.09.  Koło ( GP Wlkp. #5 )
  11. 15.09. „Michałki” ???  
  12. 23.09.  Łopuchowo ( GP Wlkp. #6 )

Ale będzie ciekawie :)

poniedziałek, 14 listopada 2011

Podsumowanie sezonu 2011 / PIO_TREK

Pierwsza część sezonu ( grudzień, styczeń, luty i połowa marca ) to treningi na rowerze spiningowy.
W sumie "wysiedziałem" 122h podczas 72 treningów.

Drugą część sezonu wykonałem na rowerach; MTB , szosowym, a przedstawia się ona następująco;
  • Marzec       / 441,02km   / 14h 54min / 29,597 km/h
  • Kwiecień    / 1327,27km / 43h 43min / 30,355 km/h
  • Maj            / 1377,48km / 50h 53min / 27,062 km/h
  • Czerwiec    / 894,76km   / 43h 58min / 20,062 km/h
  • Lipiec         / 1042,69km / 37h 06min / 28,068 km/h + 3h na rowerze spiningowym
  • Sierpień      / 956,6km     / 34h 03min / 28,090 km/h
  • Wrzesień    / 713,8 km    / 27h 37min / 25,847 km/h
  • Październik / 939,0 km   / 35h 23min  / 26,538 km/h
  • Listopad     / 338,8 km   / 12h 16min  / 27,620 km/h

W tej części sezonu przejechałem 8031,42km w czasie  299h 53min ze średnią prędkością 26,782 km/h.
Zakładając że w okresie przygotowawczym, na rowerze spiningowym jeździłem ze średnią +/- 30km/h ,
to pokonałem wtedy około 1545km.

Podsumowanie całego roku; 421h  53min / 9576,42km

Ukończyłem 10 z 11 maratonów, a kolejne starty to; Murowana Goślina, Chodzież, Barlinek, Sulechów, Gniezno, Mosina, Suchy Las, Hermanów, Koło, Wieleń, Łopuchowo. Z powodu defektu nie ukończyłem maratonu w Chodzieży :(

 Wnioski
Założoną liczbę dni treningowych wykonałem w 100%, choć teraz przyznam że 200 dni, to bardzo dużo, może trochę za dużo. Po ostatnim starcie sezonu raczej "zwiedzałem" niż trenowałem, bo nie miałem już pomysłu co mam rozwijać i co budować? :)

Cieszę się z tego że potrafię połączyć założenia treningowe z odwiedzaniem ciekawych miejsc w Wielkopolsce. Tych bliskich i tych dalekich. Zawodowym kolarzem już nigdy nie będę i chyba nie chciałbym być. Mam raczej duszę turysty z lekkim zacięciem wyścigowym. I tego będę się trzymał :)

Sezon wyścigowy zaliczam jako udany! Wykonałem kolejny krok do przodu, poprawiłem formę i wyniki o czym świadczyć mogą np."Michałki". Dzięki temu w kategorii M3 zająłem drugie miejsce w GP Wielkopolski w maratonach MTB, co uznaję za największy sukces tego roku ! Kolejnym dużym sukcesem, było pierwsze "pudło" ( 2 miejsce w M3 ) na maratonie w Łopuchowie, wywalczone po zaciętym finiszu.

Pierwsze trofea :)
Niestety dla mnie, ale "stety" dla Niego i naszej drużyny. Kolejny krok do przodu wykonał Mike, przez co znowu nie udało mi się go pokonać na maratonie. Co prawda w niektórych maratonach przyjeżdżałem przed nim, ale tylko wtedy kiedy przydarzył mu się jakiś defekt; uszkodzony bukłak, pana, napęd.

Muszę przyznać że w tym roku Braciszek naprawdę wystrzelił z formą i był naprawdę bardzo mocny! Depcze czołówce po pietach i jeśli w przyszłym roku wykona kolejny krok do przodu, to pudła będą regułą.
Jestem z Ciebie dumny Bracie! Jesteś dla mnie NIEDOŚCIGNIONYM WZOREM! Ale ile można gonić?

W tym roku sam zaplanowałem sobie treningi, i po pierwszej części było obiecująco. Jednak potem było już trochę gorzej. Jak powiedział Mike za bardzo skupiałem się na tempówkach, a za mało nad mocą i sprintami. Musi być w tym trochę prawdy,, bo w pierwszej części maratonów brakowało mi mocy i nie mogłem utrzymać się za długo za czołówką. Człowiek uczy się na błędach i plan treningów na przyszły rok ułoży mi mój Guru czyli Mike. Ale będzie moc!!! :)

Po okresie przygotowawczym, dzięki treningom, zdrowej diecie oraz abstynencji udało mi się zejść do 79kg wagi. Niestety później odpuściłem abstynencje, a że mam słabą psychikę to zacząłem podjadać do piwka i waga w sezonie dobiła do 84kg. Wyniki na maratonach były niby dobre, ale gdyby waga była niższa to pewnie były by lepsze. Dlatego, nie utrzymanie wagi uznaje za swoją porażkę.

Przed sezonem zakładałem że wystartuję w całym cyklu Kaczmarek Electric, jednak inwestycje jakie wykonałem w "Mariana" pochłonęły tyle kasy że ten cykl musiałem sobie odpuścić. Nie żałuję tej decyzji, bo dzięki temu mam wspaniały rower, który w znacznym stopniu przyczynił się do osiąganych wyników na pozostałych maratonach. W planach był jeszcze Eska Bike Maraton, ale za namową Mike słusznie z niego zrezygnowałem. 

Żeby nie było tak idealnie, to po przejechanych maratonach doszedłem do wniosku że opony Geax Gato nie nadają się na nasze wielkopolskie piaszczyste maratony. Dlatego w przyszłym roku za radą Zbyszka zamierzam przejść  na Geax Saguaro, które powinny spisywać się lepiej. Jednak jak znam życie, to przyszły rok będzie deszczowy i bardziej sprawdzą się Gato :)

I to by było na tyle jeśli chodzi o podsumowanie, jak mi przyjdzie jeszcze coś do głowy, to pewnie to dopisze. Plany dotyczące przyszłego sezony już się krystalizują, trzeba jednak poczekać na potwierdzenie dat i miejsc maratonów w Wielkopolsce.

P.S.
Po wyczerpującym sezonie, jeden z jego bohaterów czyli "Marian" został umyty, wypielęgnowany, nabłyszczony, i za zgodą żony Kasi, a nawet na Jej życzenie, będzie odpoczywał w ciepłym domku a nie lodowatym garażu !!! :)


niedziela, 13 listopada 2011

Dzień 200 / "Ta ostatnia niedziela ..." / PIO_TREK

"Ta ostatnia niedziela ..." lub "To już jest koniec i ..." te teksty piosenek w najlepszy sposób oddają stan ducha jaki towarzyszył mi podczas dzisiejszego treningu, który był zarazem ostatnim treningiem w tym sezonie :)

Chciałem uczcić zakończenie sezonu w jakiś wyjątkowy sposób, jednak pogoda nie dopisała i nie mogłem wybrać się w długą i piękną trasę. Trudno może w przyszłym roku.

Ubrałem się ciepło, wsiadłem na "Mariana" i chwilę przed południem ruszyłem na szlak. Na początek  z Szamotuł kolejno przez Szczuczyn, Twardowo i kobylnickie lasy przy których zatrzymałem się na polanie przy rzece Samie. Moją uwagę zwróciło małe rozlewisko, które chyba po raz pierwszy tej jesieni zamarzło ...

Pierwszy lód ...
i jesienny szron.
Z nad Samy podążając cały czas lasami dotarłem do Obrzycka, po minięciu którego postanowiłem pojechać nad Wartę, by zrobić zdjęcie pałacu po drugiej stronie rzeki w miejscowości Obrzycko-Zamek...

Zdjęcia Pałacu Raczyńskich w Obrzycku-Zamek nad Wartą.
Po zrobieniu zdjęć, chciałem dojechać do drogi leśnej Obrzycko-Wronki jednak na mojej drodze stanął płot z drutu kolczastego. Musiałem się zatrzymać i tą samą drogą co wcześniej wrócić do Obrzycka ...


Do domu w Szamotułach wróciłem przez Brączewo, Jaryszewo, Sycyn i Piotrkówko.

P.S.
Teraz przyszedł czas na zasłużony odpoczynek od roweru, podsumowanie sezonu, wyciągnięcie wniosków oraz zaplanowanie treningów na przyszły sezon, który po wstępnych informacjach zapowiada się bardzo ciekawie.

Ślad treningu na sport-tracker.com;
http://www.sports-tracker.com/#/workout/Piotrek19754/63mjgbp7j96r1808

W sumie pokonałem 40,60km w czasie 1h 31min 50sek ze średnią prędkością 26,50 km/h
HR śr. 150 , HR max. 166. Spalone kalorie; 1450 kcal , Przewyższenie; 145m , Kadencja śr. 85
Temp. śr. -1 st. C.

Wiadukty w Nojewie / Mike

Miałem do końca listopada nie wsiadać na rower, ale pogoda jest tak cudowna że wręcz głupio jej nie wykorzystać. Wczoraj zafundowałem sobie wycieczkę turystyczno-krajoznawcza. Postanowiłem zwiedzić ceglane wiadukty kolejowe w okolicach Nojewa. Setki razy przejeżdżałem tam na treningu, ale nigdy nie przyjrzałem się im bliżej….
Po śniadanku i kawie ubrałem się ( długie spodnie na górze bielizna termo i kurtka, do plecaka wrzuciłem kamizelkę, cieplejsze rękawiczki i ocieplacze na buty ) wsiadłem na górala i ruszyłem w drogę. Wiatr miałem w plecy więc pierwsze kilometry mijały szybko i bez większego wysiłku. Za Bininem wiatr miałem już z boku i kilka podjazdów przed sobą. Postanowiłem sprawdzić jak tam z formą, a raczej z jej spodkiem :) Podkręciłem nieco tempo i wszedłem na wyższe tętno. Jak na okres odpoczynku po sezonie nie jest tak źle. Moc i siła na całkiem przyzwoitym poziomie, nie jest to wydolność z szczytu ale jestem pozytywnie zaskoczony  samopoczuciem.

Po dojeździe na miejsce rozpocząłem eksploracje.
Wiadukty leżą na nieczynnej już linii kolejowej nr 368 ( długość 56km rozstaw szyn 1435mm ) wiodącej z Szamotuł do Międzychodu. Wybudowana w 1907r. Wiedzie przez przepiękne tereny Wielkopolski.
Jest również bardzo ciekawa pod względem architektonicznym, poza wiaduktami na których wczoraj byłem jest jeszcze jeden znacznie bardziej okazały w Chrzypsku Małym ( informacje i fotki znajdziecie w jednym z starszych postów Pio_trka ). Podróż nią musiała być ciekawym przeżyciem.  Wzdłuż  linii nadal znajdują się elementy infrastruktury kolejowej, takie jak zwrotnice, sygnalizacja, wieża ciśnień z 1908r znajdująca się na stacji w Nojewie, system linowy zintegrowany z sygnalizacją itp.

Pio_Trek pewnie napisze że Ameryki nie odkryłem i że On już je dawno widział i że wiadukt w Chrzypski Małym to jest wiadukt! Ale na mnie wczorajsza wycieczka zrobiła ogromne wrażenie. No i ta przepiękna pogoda.
Powrót do domu pod wiar… ale w lesie było całkiem znośnie.

Przed wczoraj byłem na spacerze w rezerwacie Dołęga nad Wartą wrzucam więc parę fotek z tego spacerku…
3:07:12 brutto
Hr avg 149, Hr max 178, dist 61.4km, spd avg 24.6km/h, cad avg 97, asc 155m, kcal 2286, zmęczenie 6

Galeria fotek z Nojewa




















Galeria fotek znad Warty ...









piątek, 11 listopada 2011

Dzień 199 / Święto Niepodległości , Chojno - Szamotuły / PIO_TREK

W dniu Święta Niepodległości postanowiliśmy z Kasią sprawdzić jak wygląda jesień nad jeziorem Radziszewskim w Chojnie. Przy okazji zapakowaliśmy do samochodu "Mariana", bym później mógł nim wrócić do domu. Na miejsce dotarliśmy przed południem  i poszliśmy na krótki spacer nad jezioro ...

Nauczyłem "Mariana" chodzić grzecznie przy nodze ...

... a On nauczył mnie jak "pewnie" stać w miejscu :)

Gdy nasz wspólny jesienny spacer dobiegł końca, pożegnałem się z Kasią, która ruszyła w drogę powrotną do domu samochodem, a ja ruszyłem rowerem.

Na początku ruszyłem w kierunku wsi Chojno, mijając po drodze "dzielnicę" Suchy Las ...


Za Chojnem skręciłem w lewo do lasu i "na czuja" zmierzałem w kierunku Mokrza. Jak widać po mapie, szło mi to; raz lepiej, raz gorzej :) Suma-sumarum, w końcu dotarłem do Mokrza, gdzie przeciąłem linię kolejową Poznań-Szczecin i żółtym szlakiem podążałem do Wronek.

Po drodze spotkałem myśliwych, którzy czekali aż nagonka wypłoszy im zwierzynę z młodnika. Zatrzymałem się i zapytałem jednego z nich; Czy mogę mu zrobić zdjęcie ze sztucerem? Niestety Pan spojrzał na mnie dziwnie i odmówił :( Pewnie przez to że, nie zdając sobie sprawy z tego ze mam słuchawki w uszach i słucham muzyki, zadałem owy pytanie krzycząc :)

Ruszyłem więc dalej tam gdzie prowadził mnie żółty szlak. Tuż przed Wronkami zatrzymałem się jeszcze przy leśnej przystani ...


Z Wronek, moją stałą trasą przez las przejechałem do Obrzycka. Później za miastem zatrzymałem się na starym przejeździe kolejowym, by wysłać sms-a do Kasi że może już przygotowywać obiad.

Nic dodać, nic ująć. Po prostu; Złota Polska Jesień :)
Z Obrzycka przez kobylnickie lasy przejechałem do Twardowa, a następnie do Szczuczyna ...

Gdzie ku mojemu zdziwieniu, na kilku budowach ludzie pracowali jak w dzień powszedni!
Czyżbyśmy nie potrafili świętować, tak jak inne narodowości, tylko każdą wolną chwilę wykorzystujemy na pracę? Myślę że z patriotyzmem jest u nas słabo, a jak jest to w dużych miastach i raczej na pokaz.
Pewnie w razie wojny nie było by komu walczyć za Ojczyznę. Każdy obracałby się tylko na siebie!
Ale czego się dziwić, jak od wielu lat każdy tylko patrzy jak wymigać się od wojska. Strzelać to umiemy się tylko w grach komputerowych, albo w paintballu ...

"Jeszcze Polska nie zginęła! Póki ..." ??? No właśnie póki co ???

Ostatnie kilometry pokonałem ze Szczuczyna do Szamotuł, gdzie pod domem zakończyłem trening niepodległościowy. A po wszystkim; gorąca kąpiel, tradycyjny polski obiad ( fish & chips :) ) a na deser rogal
święto-marciński i kawa ...

Ślad treningu na sport-tracker.com;
http://www.sports-tracker.com/#/workout/Piotrek19754/d41mqilqk96qmni6

W sumie pokonałem 49,10km w czasie 2h 00min 03sek ze średnią prędkością 24,50 km/h
HR śr. 138 , HR max. 162. Spalone kalorie; 1087 kcal , Przewyższenie; 230m , Kadencja śr. 81
Temp. śr. 4 st. C.

czwartek, 10 listopada 2011

Dzień 198 / ... bez celu, po lesie i nie tylko / PIO_TREK

... na jeden z ostatnich treningów ruszyłem przed siebie do lasu. Nie zakładałem konkretnej trasy. Na początku tak jak zwykle pojechałem przez Szczuczyn, Twardowo oraz kobylnickie lasy do Obrzycka, gdzie przed torami "zawróciłem" i skierowałem się w stronę Sycyna.

Jechałem jak na mnie raczej spokojnie, cieszyłem się promykami słońca, suchym podłożem, na twarzy czułem powiew chłodnego albo raczej zimnego, polarnego powietrza. Meteorologiem nie jestem, ale myślę że śnieg jest bliżej niż nam się wydaje :)



Tak rozmyślając; o tym i o tamtym, dojechałem do szkoły w Sycynie, gdzie po dzieci przyjechał właśnie "gimbus". Minąłem je szybko, gdy krzyczały; "O! kolarz! :)" i skierowałem się w stronę wsi Ludwikowo.
Ostatnia część dzisiejszej wycieczki przebiegała obok ogródków działkowych "Łowiza", następnie przez Nowy Folwark do Szamotuł. Na "ostatniej" prostej urządziłem sobie jeszcze dwa długie sprinty, po których zameldowałem się w domu.

P.S.
Dziś rano na koniec służby wydarzył się w moim rejonie działania tragiczny wypadek. Po zderzeniu z innym samochodem, BMW ( Bez Mózgu We łbie, może to stereotyp, których staram się unikać, ale nie mogłem się oprzeć! ) prowadzone przez 19-to latka wpadło na stojące przy przejściu dla pieszych dwie osoby, które na skutek odniesionych obrażeń zmarły :(

Niby wypadek jakich wiele, ale ten choć nie bylem na nim osobiście, zapadł mi jakoś w pamięć i nie dawał spokoju. Tym bardziej że po powrocie do domu, w TV usłyszałem że;

"Wtedy gdy czekając na przejściu 30-latek został śmiertelnie potracony przez samochód, jego żona weszła na chwilę do cukierni obok, by kupić dla nich rogale święto-marcińskie!"

Jesteś, a za chwilę cie nie ma ! :( Jeden wypadek, a kilka ludzkich tragedii!
Żyjmy więc tak, jakby ten dzień miałby być naszym ostatnim! Każdy tak, jak ma na to ochotę ...

Przepraszam że zaśmiecam bloga takimi wywodami, ale strasznie mnie to męczyło.

Ślad treningu na sport-tracker.com;
http://www.sports-tracker.com/#/workout/Piotrek19754/54cm47chu9k804j8

W sumie pokonałem 32,80km w czasie 1h 18min 47sek ze średnią prędkością 24,90 km/h
HR śr. 138 , HR max. 162. Spalone kalorie; 1087 kcal , Przewyższenie; 210m , Kadencja śr. 80
Temp. śr. 7 st. C.

wtorek, 8 listopada 2011

Dzień 197 / Między wsiami dookoła Szamotuł / PIO_TREK

Pomysł na dzisiejszy trening przyszedł mi po spojrzeniu na mapę. Postanowiłem wtedy, że przejadę się dookoła Szamotuł, zakreślając pętlę pomiędzy  wsiami położonymi najbliżej mojego rodzinnego miasta.

W samo południe wskoczyłem więc na "Mariana" i ruszyłem w kierunku wsi Ludwikowo, za którą skręcając w prawo w stronę ogródków działkowych "Łowiza" rozpocząłem pętlę. Trasa przebiegała kolejno przez;

Szamotuły - Ludwikowo - Nowy Folwark - Gąsawy - Kępa - Piaskowo - Myszkowo - Przyborowo - Przyborówko - Gałowo - Jastrowo - Śmiłowo - Gaj Mały - Szczuczyn - Grabówiec - Piotrkówko - Ludwikowo - Szamotuły

P.S.
Pogoda nadal piękna :)

Ślad treningu na sport-tracker.com ( tym razem niestety zerwany );
http://www.sports-tracker.com/#/workout/Piotrek19754/eq3n7782r4ogdgcc

W sumie pokonałem 41,40km w czasie 1h 26min 54sek ze średnią prędkością 28,80 km/h
HR śr. 149 , HR max. 166. Spalone kalorie; 1361 kcal , Przewyższenie; 145m , Kadencja śr. 86
Temp. śr. 13 st. C.

poniedziałek, 7 listopada 2011

Dzień 196 / Runda po "klasycznej pętli" / PIO_TREK

Jakoś tak się ostatnio składało, że na treningach korzystałem tylko z roweru MTB czyli "Mariana".
Jednak dzisiaj zatęskniłem za szosą, a że pogoda także sprzyjała, nie pozostało nic innego jak ruszyć wspólnie w drogę. Trening / przejażdżkę wykonałem na mojej "klasycznej pętli" na której kiedyś codziennie trenowałem. Jednak dzisiaj przejechałem ja przeciwnie do ruchu wskazówek zegara;

Szamotuły - Obrzycko - Piotrowo - Wronki - Ostroróg - Lipnica - Szamotuły

Całą trasę starałem się przejechać w miarę mocno, ale nie na maksa. Niestety trochę przeszkadzały mi w tym zużyte bloki, przez które co jakiś czas stopy wypadały mi z pedałów i uniemożliwiały płynną pracę nóg. Będę musiał dopisać bloki do listy zapotrzebowania na przyszły rok :) Tylko co na to "współ-sponsor" ?

W połowie trasy zatrzymały mnie opuszczone szlabany na przejeździe kolejowym we Wronkach ...


Nadal utrzymuje się piękna pogoda, jednak sikorki po drodze śpiewały że to już ostatnie dni. Z drugiej strony może być zimno, bo zawsze można się cieplej ubrać. Jednak lepiej żeby nie padało, bo trening w zimnym jesiennym deszczu do przyjemnych nie należy.

Tak jak w roku ubiegłym, przygotowania zimowe mam zamiar przeprowadzić na rowerze spiningowym, ale będę trzymał kciuki za pogodę żeby sprzyjała wszystkim trenującym na dworze !!!

Zgodnie z założeniami treningowymi na ten rok, do przejechania pozostały mi jeszcze cztery dni, żeby dobić do 200 dni treningowych i zakończyć sezon 2011. Wtedy przyjdzie czas na podsumowanie i rozliczenia, a następnie 2-3 tygodnie zupełnego odpoczynku od roweru i planowanie sezonu 2012.

Ślad treningu na sport-tracker.com;
http://www.sports-tracker.com/#/workout/Piotrek19754/d71m7s4vlts62mmj

W sumie pokonałem 53,90km w czasie 1h 39min 27sek ze średnią prędkością 32,50 km/h
HR śr. 155 , HR max. 170. Spalone kalorie; 1642 kcal , Przewyższenie; 180m , Temp. śr. 12 st. C.

sobota, 5 listopada 2011

Dzień 195 / ... na przystań w Stobnicy. / PIO_TREK

Myślałem że dzisiaj nie uda mi się wyskoczyć na rower, jednak bardzo szybko uporałem się z wykopaniem korzenia wiśni na działce u mamy, dzięki czemu zyskałem trochę cennego czasu.

Wróciłem więc szybko do domu, przebrałem w ciuchy rowerowe i ruszyłem w trasę. Jako cel podróży obrałem sobie Stobnicę, a właściwie przystań kajakowo-jachtową nad Wartą.

Z Szamotuł wyruszyłem chwilę po godzinie dwunastej i wybrałem klasyczny dojazd do Obrzycka, a więc przez Szczuczyn, Twardowo i kobylnickie lasy. Z Obrzycka w najkrótszy sposób, asfaltem przez Zielonągórę do Stobnicka, gdzie podjechałem sobie ściankę, a nas "szczycie" pstryknąłem fotę ...


Ze Stobnicka szybko do Stobnicy, a następnie zjazd nad Wartę i sesja zdjęciowa na przystani ...


Nie wiem czy przystań jest miejscem ogólnodostępnym, czy też prywatny. mnie udało się na nią wjechać bez przeszkód, nie było żadnej bramy ani płotu. Nie spotkałem tez żadnej żywej duszy, by zapytać o szczegóły.

Jest to miejsce które można wykorzystać zarówno do turystyki kajakowej jak i rowerowej, ponieważ wyposażone jest w wiaty; pod jedną można schować sprzęt, pod drugą jest stół i ławki, a tuż obok znajduje się miejsce na ognisko z paleniskiem.A jak ktoś lubi to z małego pomostu może łowić rybki. Czego chcieć więcej? :)

Kiedy już obejrzałem wszystko dookoła, ruszyłem w drogę powrotną do domu. Ponownie rzez Stobnicko, Zielonągórę dotarłem do Obrzycka, a następnie cały czas asfaltem przez Brączewo do Jaryszewa.
Ostatnia część dzisiejszej wycieczki prowadziła lasami z Jaryszewa przez Sycyn do Piotrkówka, i znowu asfaltem do Szamotuł.

P.S.
Podczas dzisiejszej wycieczki stwierdziłem że podniecają mnie chyba wiadukty kolejowe, bo w jakiś dziwny i bliżej niewyjaśniony sposób przyciągają mnie do siebie :) Może w poprzednim życiu byłem Ernestem Malinowski, który zbudował kolej transandyjską? A swoją drogą fajnie było by ją kiedyś zobaczyć na żywo!

Ślad treningu na sport-tracker.com;
http://www.sports-tracker.com/#/workout/Piotrek19754/995jo90tlehg3t3s

W sumie pokonałem 50,50km w czasie 1h 58min 52sek ze średnią prędkością 27,90 km/h
HR śr. 149 , HR max. 165. Spalone kalorie; 1698 kcal , Przewyższenie; 195m , Kadencja śr. 86
Temp. śr. 13 st. C.

piątek, 4 listopada 2011

Dzień 194 / Wiadukt koło Chrzypska Małego / PIO_TREK

Po przejeździe TTR-N nie miałem jakoś czasu wyskoczyć na rower. a to służba, a to Wszystkich Świętych, a to znowu inne obowiązki :( Dobrze że jestem już po typowym sezonie treningowym i nie muszę się napinać :)

Dzisiaj po służbie znalazłem w końcu czas i wyskoczyłem na dłuższą wycieczkę. Jako cel obrałem sobie nieczynny wiadukt kolejowy koło Chrzypska Małego, a jako środek lokomocji wybrałem "Mariana".
Na początku ruszyłem standardową trasą z Szamotuł przez Gałowo, Jastrowo a następnie lasami mijając Ostrolesie i Koźle dojechałem do Zajączkowa. Gdy wjechałem na asfalt skręciłem w lewo i fragmentem "Szlaku Stu Jezior" przejechałem do wsi Gnuszyn, gdzie odbiłem na Chrzypsko Małe a potem przejeżdżając przez tę wieś dojechałem do celu mojej wycieczki.

Pierwszą część trasy postanowiłem przejechać mocno i szybko, by po paru dniach odpoczynku choć trochę się spocić. Po przejechaniu 34,5 kilometra w 1h 7min, zameldowałem przy wiadukcie. Tam wdrapałam się na nasyp i pstryknąłem parę fotek ...


Kiedy zwiedziłem jedną stronę wiaduktu zszedłem na dół, przeprawiłem się po prowizorycznej kładce nad przepływającym w tym miejscu strumykiem i zwiedziłem drugą stronę budowli ...

Widok z nasypu na Chrzypsko Małe.
Zwiedzanie zakończyłem bufetem ( napój + baton zbożowy ) po czym ruszyłem w drogę powrotną do Szamotuł. Przebiegała ona przez Gnuszyn, Nojewo do Zajączkowa, jednak tym razem pojechałem w stronę Wielonka, a następnie do wsi Zapust ...

Ten krzak tak mnie zachwycił, że musiałem zrobić mu zdjęcie :)
Na koniec wycieczki przedostałem się do wsi Rudki i przez Jastrowo, Gałowo wróciłem do Szamotuł.

Ślad treningu:
Część 1; http://www.sports-tracker.com/#/workout/Piotrek19754/4dmqvincs6ge5gqc
Część 2; http://www.sports-tracker.com/#/workout/Piotrek19754/1epk4iikgl81g1h9

W sumie pokonałem 72,50km w czasie 2h 38min 02sek ze średnią prędkością 27,70 km/h
HR śr. 159 , HR max. 177. Spalone kalorie; 2732 kcal , Przewyższenie; 355m , Kadencja śr. 88
Temp. śr. 12 st. C.